RATUNKU!!! Pomyłka podczas tankowania !
Moja pierwsza samochodowa przygoda miała miejsce we wrześniu 2006 r i przydarzyła się na północy Włoch tuż po przekroczeniu granicy autriacko-włoskiej.
Pomysł na dziesięciodniową wycieczkę wziął się z tego, że mój rodzic pracował długo dla FIATa, w latach siedemdziesiątych latał służbowo do Włoch na kilkutygodniowe czy też kilkumiesięczne szkolenia. Widział wtedy rzeczy, o których zwykły człowiek z zamkniętego socjalistycznego kraju nawet nie marzył – bogata, piękna Italia w pełnym rozkwicie, sklepy pełne WSZYSTKIEGO, radośni ludzie, słońce od rana do wieczora… ogólnie totalny dobrobyt w każdej dziedzinie życia.
Dlatego bardzo chciał pokazać mamie włoską siedzibę FIATa, ich fabrykę i ogólnie Turyn (czyli Torino) – miejsca, które tam zwiedzał, odwiedzał i z którymi się zżył. Ponieważ mówiłam już trochę po włosku, wzięli mnie jako kompana wyprawy, a przy okazji jako tłumacza.
Nie miałam jeszcze prawa jazdy, więc całą drogę prowadził mój ojciec. Wtedy na Słowacji i w Austrii było baaaardzo wiele robót drogowych, jechało się MARNIE, długo, w korkach i chociaż robiliśmy postoje, to jednak wszyscy byliśmy zmęczeni a biedny kierowca najbardziej. Przekroczyliśmy granicę Austria – Włochy i od razu, gdy zobaczyliśmy pierwszy AUTOGRILL po włoskiej stronie, stwierdziliśmy, że oto nastał czas odpoczynku. I tankowania, bo bak był puściutki.
Podjechaliśmy pod pierwsze wolne stanowisko poboru paliwa, ja pognałam do toalety, za parę minut wyszłam i co widzę? Rodziców, którzy mają miny jakby …. no właśnie, po raz pierwszy widziałam tak zrozpaczone ich twarze!!! Myślałam, że stało się coś STRASZNEGO, że dostali jakąś straszną wiadomość, że ktoś umarł. Przygnębiony tata powiedział mi, że OD RAZU po odłożeniu pistoletu (pistolet, tak to się chyba nazywa?) zorientował się, że DO PEŁNA nalał benzyny zamiast oleju napędowego. Więc skoro się zorientował, na szczęście nie uruchomił silnika. I to było to szczęście w nieszczęściu – to że w porę się zorientował.
Cały AUTOGRILL się z nas śmiał, gdy pchaliśmy w trójkę auto na pobliski parking. Z jednego busa dobiegły nas śmiechy i pokrzykiwania w … języku polskim – był to mały ośmioosobowy bus z naszymi rodakami, budowlańcami, którzy udawali się właśnie do pracy w Mediolanie. Początkowo śmiali się do rozpuku, ale potem poradzili, żeby udać się do GURU – czyli panów tirowców – był wrześniowy weekend, także kierowcy TIRów mieli i tak przymusowy postój.
Co prawda nie dało się zassać paliwa z baku, próbowaliśmy z całych sił, ale jeden z nich wpadł na pomysł, żeby paliwo zassać za pomocą małej pompki usytuowanej przed silnikiem. Ja, mój tata i czterech panów TIRowców na zmianę wypompowywaliśmy tę benzynę. Ale co to było za wariactwo! Trzeba było silnie ściskać tę oporną, dość twardą pompkę palcami dłoni, benzyna skapywała powoli rurką do jakiś plastikowych butelek po wodzie, zmienialiśmy się co parę minut, bo bardzo bolały nas ręce…. w sumie była to ciężka sprawa – wyssanie około 35 litrów benzyny zajęło nam prawie cztery godziny. Jedna osoba nie dałaby rady tego zrobić, bo ręce strasznie bolały, tak było ciężko zmusić tę pompkę do współpracy – moja mama nie mogła nawet jej dobrze nacisnąć, aby kropla benzyny zechciała wyjść. Także moja mama została naszym widzem, ewentualnie kibicem… [envira-gallery id=”20002″]
Panowie TIRowcy nie dość, że nam pomogli, że poświęcili swój wolny czas weekendowgo postoju na Autogrillu to jeszcze od nas tę “pomyłkową benzynę” kupili, to znaczy wzięli ją i dali nam tyle samo oleju napędowego. Uffff! Gdybyśmy ich nie spotkali, auto musielibyśmy powierzyć pomocy drogowej we Włoszech, sama laweta, która wzięłaby samochód z Autogrilla kosztowałaby nas co najmniej 200 EUR, a mechanik drugie tyle, w dodatku trzeba by było czekać od piątku wieczór do poniedziałku, bo mechanicy raczej w soboty w Włoszech nie pracują!!!!
Za pomocą tej strony chcę podziękować panom TIROWCOM – trzem Polakom i jednemu Słowakowi za pomoc. Także niech żyją przyjacielscy, serdeczni i bardzo uczynni panowie TIRowcy POLACY i SŁOWACY 🙂
Krótko po naszym “uratowaniu” zadzwoniłam do siostry – akurat siedziała ze swoją rodziną i ze swoimi znajomymi przy ognisku. Gdy opowiadałam jej naszą przygodę, moja ukochana siostrunia przełączyła telefon na tryb głośno mówiący i oczywiście wszyscy pokładali się ze śmiechu zapewne myśląc, jakim trzeba być GŁUPKIEM, aby się TAK pomylić, w dodatku w obcym kraju, ale …. wiem już z własnego doświadczenia, że człowiek zestresowany, po długiej, męczącej podróży jest tak zmęczony, że okresowo traci kontakt ze swoim mózgiem…
W sumie mieliśmy dużo szczęścia. Zaledwie przekroczyliśmy granicę a już mieliśmy kłopoty – bak pełen benzyny zamiast oleju napędowego. Gdyby mój ojciec nie zorientował się w porę, a mało brakowało, bo był bardzo zmęczony, nie dotarlibyśmy wcale do naszego wymarzonego Torino….
P.S. Przygodę tę opisałam również w podobnej formie dwa lata temu na Wirtualnej Polsce w dziale motoryzacji, w formie komentarza pod artykułem pt. “Pomocy! Pomyłka podczas tankowania”.
ochhh jak dobrze, że to nie tylko ja robię takie pomyłki hihihi
właśnie, dzisiaj laweciarz zabrał nasze autko bo ja wczoraj nie patrzyłam co tankuje, a dzisiaj jak już mężowi nie odpalił to od razu sie mnie zapytał: możesz pokazać fakturę ?? a tam 98 zamiast diesel uups tyle, że ja wczoraj pojeździłam ok 30 km.. na szczęście jak fajnie,że i Twoja i moja historia skończyła się pozytywnie 🙂
Grunt to mieć szczęście “w nieszczęściu” i spotykać dobrych ludzi! Z nimi zawsze wyjdzie się z każdej opresji.
A potem można się z tego razem pośmiać 🙂
Wracam z Torino do Toskanii, czyli do BB 🙂
Ciaooo 🙂