Z cyklu “widoki z głuszy” – Torre Galatrona.
Opowiem Ci o tajemniczej wieży Galatrona i o skarbie, o którym ludzie z głuszy przekazują sobie wieści z pokolenia na pokolenie.
Ostatnio, przy okazji wykładu o Nepo z Galatrony, zastanawiałam się, dlaczego w Głuszy nikt nic nie wie o wieży Galatrona, którą, jak wspominałam we wcześniejszych wpisach, widzę codziennie z tarasu i okna mojej toskańskiej łazienki.
Seniorzy z głuszy sami z siebie nie mówili mi nic o wieży. Dopiero niedawno, gdy zaczęłam wszystkich nękać pytaniami na temat Galatrony, ożywili się, bo przypomnieli sobie, że dla nich było to miejsce ukrytych skarbów – mówili, że za czasów ich młodości każdy chciał iść do wieży, aby odkryć skarby, które były tam (podobno) ukryte. Oczywiście nikt żadnych skarbów tam jeszcze nie odkrył, a przynajmniej nic takiego mi nie wiadomo. Wobec tego jest jeszcze nadzieja na to, że skarby spokojnie sobie tam czekają na śmiałka, który po nie przyjdzie!
Mogę nawet powiedzieć, że zaczynam i kończę włoski dzień patrząc na wieżę Galatronę. Dostojna, tajemnicza, średniowieczna wieża na początek, środek i koniec dnia, hmmm…
Wschody i zachody słońca z wieżą – czasami na szaroniebiesko, czasami zamglone, a w porze letniej najczęściej na pomarańczowo.
Po wykładzie o Nepo zaczęłam zauważalnie krążyć w okolicach Galatrony. Nie wiem dlaczego, ale nogi same mnie niosły w kierunku Galatrony, a i moja Pandzia bardzo chętnie jeździła w okolice wieży. Podejrzewam, że to jest własnie wpływ poznawania historii ludzi, którzy żyli tu ponad sześć wieków temu – po wykładzie o Nepo z Galatrony patrzę całkiem innymi oczyma na tę wieżę i okolicę. Dla mnie to już nie jest tylko jakaś tam wieża, ale wieża czarownika, wiedźmina i maga w jednej osobie.
Zaczęłam poszukiwać informacji o wieży i już w pierwszym informatorze turystycznym gminy Bucine pt. “Bucine and its valleys. Tourist/ Cultural /Nature itineraries”, Settore8, Terranuova Braciolini, 2010, str. 45, doczytałam się informacji, że wieża Galatrona to jedyna pozostałość zamku-twierdzy, który posiadał dwie wieże. Najwcześniejsze znane i ocalałe dokumenty z X wieku wymieniają Galatronę jako zamek-twierdzę, zaś te z 1355 r. potwierdzają współistnienie dwóch wież: starej i nowej. Inny dokument ewidencyjny Florencji, datowany na 1427 r, mówi o 20 domach, które znajdowały się wewnątrz murów twierdzy oraz 40 domach w pobliżu murów, ale na zewnątrz twierdzy.
To była typowa zabudowa dla tego okresu – twierdza otoczona obronnymi murami, a na zewnątrz murów, w najbliższej okolicy, rozległa wieś. Typowe jest również i to, że strategiczne miejsca, czyli miasta, zamki i twierdze znajdujące się na terytorium Valdambry i Valdarno, w ciągu wieków były nieustannie przedmiotem sporów między Sieną, Florencją a Arezzo, i co za tym idzie – miejscami wojen i bitew czyli obszarami nagminnie niszczonymi i rabowanymi. Szkoda…
Niedawno zrozumiałam, dlaczego poszukiwanie skarbów w rejonie wieży pozostawało w sferze teoretycznej, i dlaczego nikt tam nie bywał. Otóż dlatego, że była w rozsypce i stanie kompletnej ruiny przez wiele, wiele lat. Biedna wieża ledwie stała i do 2007 roku nie można nawet było przebywać w jej pobliżu, bo jej stan wskazywał na poważne niebezpieczeństwo zawalenia się całej budowli. Dopiero od 2007r. tj. od kiedy przy udziale funduszy najpotężniejszego toskańskiego banku Monte dei Paschi di Siena oraz instytucji regionalnych, została odrestaurowana, rozpoczęła się nowa era dla wieży.
W sezonie wakacyjnym od kwietnia do końca października (soboty w godz. od 15.00 do 19.00, niedziele od 10.00 – 12.00 oraz od 15.00 – 19.00) oraz w innych wyznaczonych dniach, na wieży pełnią dyżury wolontariusze z grupy Amici del Torrione, którzy odpowiadają na różne dziwne pytania ciekawskich turystów. Z nimi jako sympatycznymi przewodnikami, można wejść na samą górę i podziwiać z wysoka panoramę Valdambry. Nie trzeba kupować biletów, trzeba się tylko wpisać do Księgi Gości i ewentualnie włożyć do wielkiej skarbonki w kształcie wieży (a jakże!) datek dla Amici di Torrione w wysokości “co łaska”. Cieszę się, że Torre Galatrona wraz ze swoją odnową otrzymała nowe życie wśród zachwyconych turystów.
Podziwiałam panoramę Valdambry z okolic wieży, bo przybyłam zbyt późno, aby się wdrapać an jej szczyt, ale i tak jestem bardzo zadowolona z widoków. A co to dopiero będzie, gdy wreszcie się tam wdrapię! Nie jest to drapacz chmur, bo ma tylko 27 metrów, ale wewnątrz wygląda bardzo “średniowiecznie”. Weszłam tam tylko na chwilkę, bo jak wspomniałam, było zbyt późno, rozejrzałam się tylko na dole, szukając oczywiście przede wszystkim znaków prowadzących do skarbu 🙂
Była kiedyś taka świetna seria książek przygodowych autorstwa Zbigniewa Nienackiego “Pan Samochodzik i …” np. “Pan Samochodzik i wyspa skarbów” albo np.“Pan Samochodzik i Templariusze”, w której kiedyś, jako typowy mol książkowy, namiętnie się zaczytywałam. Pan Samochodzik, inteligentny muzealnik, poszukiwał skarbów i rozwiązywał różne historyczne zagadki, podróżując w swoim brzydkim, ale bardzo szybkim i genialnie wyposażonym samochodziku, z gadżetami na miarę Agenta 007.
Wobec tego ja też tak chcę! Może odnajdę skarb? “Pandzia i skarb Galatrony“? Mamma Mia, to byłby tytuł roku! Udaję się na poszukiwanie skarbu! A może już go znalazłam? Wtedy kiedyś opowiem Ci o poszukiwaniu skarbów… albo lepiej, opowiem Ci o znalezieniu skarbów! Ciaoooo!