Wiosna 2021, mrozy i nagie drzewa.
Wiosna lubi być zmienna.
Jasnozielona, słoneczna, kwiatowa wiosna ostatnio jawi się jako “pora deszczowa”. Parafrazując tytuł jakiegoś filmu rodem z Bollywood miało być “Czasem słońce, czasem deszcz”, a jest “czasem deszcz, czasem mróz, czasem śnieg”.
Chodzi mi teraz po głowie “Traktat o wyższości pory bezlistnej albo “małolistnej” nad bujnolistną”. Żeby było jasne – chodzi mi o porę bezlistna, nie “bezkwiatową”.
Nie żebym tęskniła za zimą, ale…. Parę dni temu znajomy z toskańskiej głuszy wysłał mi na WhatsAppa zdjęcie kotka. Tym razem nie zwróciłam zbytniej uwagi na Kiciusia Słodziaka, bo zafrapowało mnie całkiem coś innego – drzewo w tle, całkiem bezlistne, jak w zimie.
Jak to? Przecież znam głuszę, mieszkałam tam większą część każdego roku od 10 lat! Przecież mamy połowę maja! Wiem, że to drzewo to orzech włoski, a o tej porze w Toskanii drzewa orzecha włoskiego są pięknie, wiosennie ulistnione i zielone!
Od razu odpowiedziałam, żeby przestał mnie robić w konia, bo potrafię rozróżnić zimę od wiosny i że proszę o aktualne, wiosenne zdjęcia, a nie jakieś zimowe!
Ech…. i co się okazało? Że mrozy ostatnich dni marca i początku kwietnia wymroziły tam piękne, jasnozielone wiosenne listki wielu drzew, winorośli, kwiaty. Rzecz jasna nie wszędzie w Toskanii, ale w wielu miejscach, w tym w “mojej” głuszy, w okolicy Bucine, w dolinie rzeki Ambry (Valdambra). Widocznie położenie niedaleko rzeki jakoś podpasowało tegorocznym mrozom. Zawsze o tej porze obserwowałam eksplozję bujnej zieleni, a tu masz – nagie drzewa w wiosenny, majowy czas! Dokładnie tak samo jak na powyższym zdjęciu z miesiąca lutego sprzed paru lat.
W bieżącym tysiącleciu jeszcze nie było takiej sytuacji, by drzewa orzecha włoskiego oraz drzewa figowe (również ich liście oraz pojawiające się już w kwietniu maleńkie pierwsze figi zostały całkowicie zniszczone przez mróz) były bezlistne w połowie maja. Jak się mają inne gatunki drzew, za bardzo nie wiem. Na razie skupiam się na drzewach figowych i orzechach włoskich w związku z boskim smakiem ulubionych toskańskich dań, w których składze są figi i orzechy włoskie. Dodam tylko, że moje ulubione drzewa oliwne są wiecznie zielone – szarozielone, cyprysy jak wiadomo, wiecznie ciemnozielone, więc bezlistnośc, przynajmniej z powodu mrozów im nie grozi.
Jak bywało w poprzednim tysiącleciu, niestety nie wiem. Podejrzewam, że nie było takiej sytuacji. Chociaż teraz przypomniało mi się, że mogła być; wiem że na przełomie roku 1985 i 1986 panowała w Toskanii zima stulecia, która zniszczyła tam wiele wiekowych drzew oliwnych. Kiedyś o tym pisałam w związku z tzw. “oliwą sprawiedliwą”. Pewnie wszystkie co bardziej wrażliwe gatunki roślin wtedy ucierpiały, nie tylko drzewa oliwne.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Pamiętam, że dla mnie osobiście, bezlistne drzewa i krzaki w głuszy, często były dogodną sprawą. Zawsze powtarzam, że “im więcej, tym weselej”, ale akurat tu pojawia się wyjątek, który potwierdza regułę – im mniej, tym więcej. I bądź tu mądry!
Chodzi o to, że mniej liści to więcej widoków, co oznaczało dla mnie więcej informacji, bo tylko przez ich “bezlistność” z daleka (czyli mojego tarasu albo ogródka) można było wydedukować, jakie zamiary na dany dzień ma Anioł – Vittoria, sąsiadka z toskańskiej głuszy.
Nie chodzi o to, że podglądam sąsiadów.
Aż taka ciekawska to ja nie jestem. Poza tym w głuszy szkoda czasu na takie rozrywki. Zawsze przebywałam tam jako pracownik, w dodatku jako wiecznie zestresowany “człowiek do wszystkiego”, co w sumie wspominam to dzisiaj jak zły sen, z którego nie mogłam się obudzić. A jednak pomimo tych niesprzyjających warunków udało mi się odkryć tam coś dobrego dla siebie. Tym dobrem były inspirujące rozmowy właśnie z Vittorią, pisarką sztuk teatralnych i właścicielką pobliskiej agroturystyki.
Vittoria przez długi czas była jedyną osobą w głuszy, z którą mogłam się porozumiewać w języku angielskim, bo piękny włoski język był dla mnie długo OBCY. Rzecz jasna nie chodziło mi o to, by sobie ot tak, z nudów porozmawiać po angielsku. Ważne było to, że Vittoria jako osoba uważna, mądra i przyjazna, chętnie dzieliła się ze mną swoimi inspirującymi refleksjami, spostrzeżeniami i doświadczeniem życiowym. Niestety w owym czasie moja sąsiadka była osobą ogromnie zajętą i jedyne wolne chwile, które mogła przeznaczyć na rozmowę ze mną pojawiały się podczas prac gospodarskich w ogrodzie lub w obejściu jej posiadłości.
Moje toskańskie lokum, ta moja “kajuta”, w domu gdzie pracowałam, mieściła się na samym szczycie wzgórza, natomiast agroturystyka Vittorii BORGO CAPANNOLE znajduje się poniżej, na jego zboczu. W porze “bezlistnej” albo “małolistnej” z tarasu mojego lokum widać było fragment zabudowań domu Vittorii.
Gdy obok wejścia dało się zauważyć przygotowywane wcześniej miotły i pojemniki z “czyściwami” (naturalnymi, bo Vittoria to chodząca ekologia), znaczyło to że przyjeżdzają goście, w związku z czym Vittoria będzie przygotowywać swoją agroturystykę “na błysk”. Natomiast gdy obok wejścia pojawiały się wiadra, kosze albo sprzęt ogrodniczy, był to znak, że Vittoria wybiera się na dłuzszą pracę w ogrodzie, wtedy i ja układałam sobie tak zajęcia, żeby wykonać jakieś prace w ogródach, które miałam pod swoją opieką (a miałam ich dwa). Praca w ogrodach wydawała mi się jakby lżejsza i szybsza, gdy istniałą realna możliwość porozmawia sobie z Vittorią chociaż dziesięć minut.
Jak potwierdzają zdjęcia powyżej, coś tam jeszcze można zobaczyć do maja. Później, już od początku czerwca nie ma co się wysilać, bo i tak nic nie można dojrzeć przez gąszcz bujnej roślinności. To znaczy, tak było do tej pory; w bieżącym roku z uwagi na mrozy rozrosną się zapewne trochę później. Myślę, że nadgonią wszystko z nawiązką.
I to byłby mój mały “Traktat o wyższości pory bezlistnej vel małolistnej nad bujnolistną”. Warto wracać do ulubionych miejsc w porze bezlistnej i odkrywać, co przegapiliśmy, bo było ukryte za bujną roślinnością.
CUD życia
To drzewo figowe które widzisz powyżej, rośnie na obrzeżu kamiennego placyku między dwoma domami w mojej toskańskiej głuszy. Jest tzw. samosiejką, wybrało sobie właśnie TO miejsce. Niestety jest traktowane jako intruz i jako takie, czyli niechciane, jest co rok całkowicie ścinane A jednak rośnie, każdego roku rozrasta się bardzo szybko i tak bujnie, że przesłania większość placu. To jest ten słynny CUD ŻYCIA, widać, jak bardzo chce żyć!
Na podstawie zdjęć, które “wrzucają” do internetu znajomi z głuszy, widzę, że tamtejsze drzewa odżywają i właśnie przechodzą swoją “drugą wiosnę”. Drzewa ładnie się zielenią, wręcz eksplodują kwiatami i świeżą, jasną zielenią.
I nareszcie wiosenna Toskania będzie wygląda tak jak zawsze – Jej Wysokość Bujnolistna Majowa Jasnozieloność 🙂
Ech, ta jasna zieleń świeżych, wiosennych liści! Wzbudza tyle radości, tyle nadziei!
Wiosna, ach to Ty!
Ponieważ wiosna jest porą nadziei, więc jest teraz idealny czas by wypatrywać DOBRA i ukrytych skarbów w liściach i zza liści. No, chyba że jesteś kotem, w takim przypadku polecam dachy, skąd wiele można wypatrzeć, nie tylko wygrzewające się na słońcu jaszczurki.
Wytarzaj się w wiosennej trawie
Dobrze by było poleżeć sobie na rozgrzanej słońcem ziemi, popatrzeć na płynące obłoki i pomyśleć, co DOBREGO można by zrobić dla siebie, co DOBREGO dla świata, a później wytarzać się w trawie pełnej złotych słoneczek – mniszków 🙂
Na tę okazję przydałoby się wstawić zdjęcie żółtych mniszków pod drzewami oliwnymi, które dałoby Ci obraz wiosny w gaju oliwnym oraz przedsmak owego tarzania się.
Obiecuję, że poszukam. Póki co wstawiam zdjęcie z PL łagodnej, przekochanej suni o imieniu Shanti, w mniszkach, a jakże!
Niech żyje wiosna! E’ viva la primavera!