Opowiem Ci o NADZIEI i San Gusmè
Mam nadzieję, że Twoja wielkanocna kura czy też kogut z marcepanu już zjedzony 🙂
Bo właśnie przypomniał mi się następny kogut z toskańskiej wycieczki do Chianti, a dokładniej do San Gusmè z końca lutego bieżącego roku.
Opowiem Ci o San Gusmè [czyt. san gusmè, z akcentem na ostatniej sylabie]. O miejscowości, która dla mnie, wtedy – w końcu lutego 2014 stała się symbolem utraty wszelkiej nadziei.
Urokliwe miasteczko San Gusmè skojarzyło mi się z rozpaczliwie smutną, parogodzinną wycieczką przed moim wyjazdem do Polski. W ten dzień zdałam sobie sprawę, że straciłam “moją” Toskanię i wszelkie złudzenia co do powrotu tutaj.
Byłam przekonana, że szybko tu nie wrócę – z powodu mojej bezmyślności, żeby nie nazwać – głupoty, czy może bardziej trafnie – naiwności, straciłam toskańską pracę, pieniądze, nadzieje, moje plany związane z napisaniem “dzieła”. Cóż mi pozostało na koniec… Jedynie zachwycanie się cyprysami i aleją cyprysową, robiąc dobrą minę do złej gry.[envira-gallery id=”24225″]
San Gusmè znajduje się w administracyjnych granicach powiatu pięknej miejscowości w Chianti, Castelnuowo Berardenga. Podzielę się z Tobą pięknym filmikiem, który został mi przesłany przez Martinę, mieszkankę tego miasta. Chciałabym jej z tego miejsca bardzo za ten filmik podziękować. Grazie mille, Martina 🙂
Ale wtedy jakoś nie myślałam o pięknie tego miejsca, tylko jak wspomniałam, nieustannie “przetrawiałam” w sobie moją porażkę. Wydawało mi się, że jedyne co mi zostało, to zrobienie paru ostatnich fotografii w Chianti i padło na San Gusmè.
Słońce, jak to często bywa w zimie, dawkowało swoje promienie niczym krople homeopatyczne. Często kryło się za chmurami, których było mnóstwo, a ja rozpaczliwie robiłam foty moim starym aparatem, przekonana, że nie mam szans powrotu do Toskanii, jeżeli nie wygram miliona w LOTTO, bo niby jak, za co, po co….
Tak wyglądał dla mnie koniec lutego 2014 i otoczenie San Gusmè w pobliżu drogi do Castelnuovo Berardenga. Ach, ta “krwista”, wiosenna, toskańska zieleń! Coś chyba się dzieje z moim aparatem. Jak on widzi zieloną barwę, nie rozumiem… Trawa miała piękny, wiosenny kolor świeżych, młodych liści, a na zdjęciach wyszedł jakoś tak dziwnie, jakby fluorescencyjny, krwisto-krzyczący, bueeee! Myślisz pewnie, że jego właścicielka (niby ja) nie umie dobrze nastawić swojego aparatu, jednak zapewniam Cię, że w tanich, automatycznych cyfrówkach produkowanych na początku naszego milenium, niewiele da się ustawić, więc może po prostu nadchodzi jego nieubłagany koniec.[envira-gallery id=”24267″]
Dziwnie się czułam chodząc smutna i rozzłoszczona moją naiwnością, pustymi o tej porze uliczkami małej, turystycznej miejscowości. Czasami świeciło słońce, kierując do mnie pozytywne myśli typu: “powinnaś być szczęśliwa, że przebywałaś w Toskanii dostatecznie długo i że widziałaś te wszystkie cuda, o których inni marzą i ci zazdroszczą”.
Najczęściej jednak było pochmurno, dokładnie takie jak moje ponure myśli, że już nigdy tu nie wrócę, co teraz będzie, gdy nie wyobrażam sobie życia bez Toskanii… Robiąc ostatnie w moim mniemaniu toskańskie foty, starałam się zachować w pamięci wszystko co widzę, każdy kamień, każdy zaułek, każdy mały promień słońca padający na kamienne mury…[envira-gallery id=”24256″]
Mówią, że nadzieja Matką głupich. A mnie jednak jednak udało się ocalić moje dobre myśli, myślałam tylko o Toskanii i … znów jestem tutaj. Dodam, że nic nie wygrałam – póki co, ale oczywiście mam nadzieję, że to się zmieni 🙂 – w LOTTO ani w żadną hazardową grę. Czy to nie cud, że życie dało mi drugą szansę?
Ty lepiej napisz, co się stało. Dawkowałaś napięcie i … nic nie napisałaś
Lepiej nie – po co komu moje “łzawe historie”? Ponadto lepiej nie trawić w nieskończoność takich porażek… Chciałabym móc wymazać tę historię z pamięci jak najszybciej, ale zostało mi parę zdjęć z tego okresu. Zostaną tu dla mnie na pamiątkę nieprzyjemnego zdarzenia i ku przestrodze na przyszłość. Najlepiej schować urazy, zapomnieć i do przodu.
A przestroga dla mnie to pamiętać, że trzeba być zawsze ZAWSZE czujnym i uważnym 🙂
Wοw that was strange. I ϳust wrote an really long comment but after I clicked submit my comment
didn’t sҺow up. Grгrr… well I’m not writing all that over again. Regardless,
just wanted tοo say excellent blog!