Opowiem Ci o Chianti, krainie wina i oliwy.
Opowiem Ci o Chianti. Łatwo powiedzieć. Może ujmę to inaczej – postaram się coś powiedzieć tytułem wstępu do tego, czego jeszcze nie ogarniam – tak wiele we mnie zachwytu, a mało zasadniczej wiedzy.
Od czasu do czasu przychodzi mi na myśl, że dobrze by było być “profesjonalnym” specjalistą od Toskanii, by móc wypowiadać się fachowo na każdy toskański temat. W tym celu postanowiłam zaznajomić się z lokalnymi publikacjami.
W sklepiku przy kaplicy upamiętniającej pustelnię San Galgano, za 10 eur, nabyłam zatem książeczkę niezbyt grubą jak na początek mojej intelektualnej przygody z Toskanią. Nazywa się “Arte e Storia della Toscana” (Sztuka i Historia Toskanii) wydaną przez Casa Editrice Bonechi z Florencji.
Temat historii i sztuki Toskanii w książce o dosyć “cienkich” gabarytach, został siłą rzeczy potraktowany bardzo ogólnie, ale za to jakie piękne zdjęcia są tu zamieszczone! Jest to pozycja wręcz idealna dla turysty, który lubi oglądać ładne obrazki, ale nie lubi zbyt wiele czytać. Wczytuję się trochę w jej treść, której jest niewiele, ale bardziej wpatruję się w zachwycające zdjęcia, takie jak to poniżej.
A co tam piszą o historii Chianti? Czytam: “Chianti to region prezentujący “przesłodkie”, wiejskie, pagórkowate pejzaże rozciągające się od dorzecza Arno na południe od Florencji aż po dorzecze Ombrone na północy Sieny. Obszar zamieszkały już za czasów Etrusków, przeszedł następnie pod panowanie rzymskie. W VII wieku Chianti zostało oddane w lenno szlacheckiej rodzinie Firidolfi (w rozwiniętych kulturowo i gospodarczo Włoszech panował już wtedy system feudalny, o wiele wcześniej niż u nas w PL–dopisek tłumacza, czyli mój). Następnie Chianti było przedmiotem sporów, a co za tym idzie, polem walk i bojów między Sieną a Arezzo, a później między Sieną a Florencją.” I tyle w zakresie historii. Planuję oczywiście kupić sobie lekturę bardziej ambitną w zakresie historii Toskanii, w niedalekiej przyszłości, a jakże!
Póki co, zachwycam się zdjęciami. Uświadomiłam sobie, że to właśnie zdjęcia Chianti zawarte w cytowanej powyżej książce, skusiły mnie wręcz do ponownego przejechania się drogami Chianti z krótkim przystankiem w Radda in Chianti na wino i małą pizzę. Moja droga przebiegała przez: Mercatale – Castagnoli – Gaiole in Chianti – Radda in Chianti – Castellina in Chianti. Na szczęście większość mojej trasy ktoś już narysował i przedstawił w mojej nowej i już ulubionej książce z obrazkami.
A właśnie! Zapomniałam dodać, że ta wycieczka do Chianti to była taka “powtórka z rozrywki”, bo ponad pół roku temu, w styczniu miałam okazję po raz pierwszy pojechać do Castagnoli po wino.
Z owej WYPRAWY PO WINO najbardziej utkwił mi w pamięci duży kogut z terakoty.
Był taki piękny i ciepły w zimowy niedzielny wieczór, w świetle zachodzącego, styczniowego słońca, że wszyscy się do niego przytulali (ale ja pierwsza dałam przykład!).
Zastanawiające, ale jakoś teraz nie bardzo chciało mi się do niego przytulać “po latach”, tj. po ponad półrocznej przerwie, w samo południe, w sierpniowy dzień gorącego lata. Gorąco to mało powiedziane, bo był to przedburzowy, duszący ukrop. Zerknęłam na niego i stwierdziłam, że ma się dobrze i bez przytulania.
Prysły zmysły? Ano prysły! Spróbuj przytulić terakotowego koguta nagrzanego sierpniowym, włoskim, diabelskim upałem! Gdy wycofywałam auto z parkingu, na pożegnanie mignął mi tylko w lusterku…
Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że powrót do tego samego miejsca po dłuższym czasie, np. ponad pół roku, daje całkiem inne, świeże spojrzenie – to tak, jakby to samo miejsce widziane było innymi oczyma. Tu w Chianti, czy to zimą czy latem, jest naprawdę pięknie!
Wiele już napisano napisano na temat Chianti. Osobiście bez wahania mogę pokusić się o stwierdzenie, że Chianti to najbardziej malowniczy zakątek Toskanii. Gdzie okiem nie sięgnąć, widać wzgórza i pagórki, na szczytach których często wznoszą się średniowieczne osady przytulonych do siebie domostw, wille, zamki lub pałace, o zboczach malowanych rządkami winorośli.
O! Właśnie, zamki! Przypomniało mi się, że już na jednym zamku byłam. Jest to zamek Brolio z imponującym widokiem na Chianti z jego murów obronnych, do którego wrócę następnym razem, bo o Chianti nie da się tak po prostu, w jednym wpisie. Przynajmniej ja nie potrafię – podejrzewam, że niebawem u mnie na stronie pojawi się OPOWIEM CI O CHIANTI część I, II i III. To będzie mój pierwszy poważny tryptyk na temat Chianti.
Zbocza wzgórz Chianti najczęściej pokryte są winoroślami i drzewkami oliwnymi. Gdzieniegdzie pojawiają się kręte, często piaszczyste drogi wiodące wśród winnic i gajów oliwnych do rustykalnych, zbudowanych z kamienia toskańskich domów lub prawdziwych toskańskich willi.[envira-gallery id=”24702″]
Chociaż pogoda pierwszej sierpniowej niedzieli za bardzo nie dopisywała, moje pierwsze prawdziwe spotkanie z Chianti zaliczam do bardzo udanych. Nareszcie udało mi się wstąpić, chociaż na krótko, do Radda in Chianti, pięknego, bardzo klimatycznego miejsca, które natychmiast pokochałam.
[envira-gallery id=”24696″]
Zaledwie udostępniłam zdjęcie Radda in Chianti na FB, zaraz odezwał się głos uwielbienia dla tej miejscowości, i ogólnie dla Chianti. Cytuję zatem, za jej pozwoleniem oczywiście, Edytę Tomaszewską-Beściak: “Tam się rozpoczęła moja przygoda toskańska… Klimaty, jakich nigdzie indziej nie spotkałam w żadnej innej włoskiej krainie. Rodzinne siesty, pejzaże z widokówki, odpowiednia temperatura powietrza i ten niezapomniany do dziś zapach: mnie się kojarzy z winogronowymi liśćmi, lawendą i słońcem”. Jakie piękne ujęcie tematu i to tylko w paru słowach! To się nazywa dobitnie i na temat! Jestem pod wrażeniem…
Podczas mojego pobytu w Radda in Chianti nadeszła letnia, sierpniowa, gwałtowna burza, którą miałam okazję obserwować z murów obronnych tej miejscowości:
Bardzo ciekawe doświadczenie, chociaż od obserwowania burzy wolę obserwować, co dzieje się w przy drodze, w podwórkach przydrożnych domostw. Na szczęście nie wszyscy odgradzają się od ciekawskich wysokimi murami oraz zamkniętymi drogami ze znakiem ZAKAZ WSTĘPU i co nieco można zobaczyć.
Na koniec wstępu do opowieści o Chianti przedstawiam Sienę sfotografowaną z drogi, jeszcze w Chianti, jadąc już w kierunku mojego lokum. Pomyślałam sobie, że jeszcze nie raz przejadę się tą drogą, ale tym razem zaznaczę jakoś na mapie mój punkt widokowy i podzielę się “wiedzą tajemną”, gdzie on się znajduje. O ile ktoś będzie ciekawy jego położenia, rzecz jasna.
To jest w skrócie mój WSTĘP do opowieści o Chianti, bo o Chianti chyba można by opowiadać w nieskończoność. Mam nadzieję zachęciłam Cię do odkrywania Chianti, bo słodkie wzgórza, góry, bezdroża, miasteczka, zamki i winnice, czyli wszystko na tym terenei, są naprawdę tego warte.
Pozdrawiam Cię ciepło z Toskanii. I z Chianti 🙂
Pysznie, pięknie i z pasją! Wiola Twoje wpisy pochłaniam wszystkimi zmysłami, poprzez oczy karmię serce i duszę 😀
Dziękuję Gabrysiu za wznoszące mnie po niebiosa słowa :). Te artykuły o Toskanii to takie moje “porywy” Kobiecej Siły. chciałabym takie PORYWY przeżywać codziennie, albo nie – chciałabym mieć zawsze, stały, wysoki poziom Kobiecej Siły, plus PORYWY, oczywiście, dlatego udaję się na Twoją stronę czerpać inspiracje 🙂