Jezioro Bolsena
Skok w bok do jeziora Bolsena w regionie Lazio.
Skok w bok do jeziora Bolsena, bo w Toskanii porządnych, do pływania jezior brak! JEZIOR BRAK! Jak w starej piosence “Tylko mi Ciebie brak, Ciebie brak…”
Do toskańskiego wybrzeża mam z mojego ODLUDZIA w prowincji Arezzo daleko, ponad 110 km jazdy bardzo zatłoczonymi drogami, Pandzią bez klimatyzacji, więc gdy sobie o tym pomyślę, hmmm… A tu popływać by się chciało, orzeźwić chłodną wodą w upalne włoskie lato.
Jak zauważyłam, w Toskanii nie ma za wiele jezior, a jeżeli już są, to nie można w nich pływać. Oczywiście basenów kąpielowych ogólnodostępnych oraz prywatnych jest ci tam dostatek – w zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że tam każdy bardziej reprezentacyjny dom posiada basen, ale po pierwsze każdy taki “naturszczak” jak ja do pływania wybiera jezioro, a po drugie nie mam przydomowego basenu. Na pobliskim kempingu, jakieś 500 m od mojego lokum, jest kompleks paru basenów, ale zawsze jest tam tłoczno, a ja tak lubię mieć dużą przestrzeń do pływania…
Całe szczęście, że w pobliżu granicy regionów Toskanii i Lazio, ale już w regionie Lazio, jest idealne jezioro do pływania – Lago Bolsena. Jest to największe w Europie jezioro pochodzenia powulkanicznego, bardzo głębokie – w najgłębszym miejscu głębokość osiąga 146 m. Jest bardzo czyste, wielkie, przepiękne! Oglądam właśnie moje pierwsze zdjęcia sprzed 3 lat, gdy po raz pierwszy tam dotarłam. Zachwyciłam się wielką niebieskością – niebieskie jezioro i błękit nieba zlanych w jeden wielki TOTALNY BŁĘKIT, taka morsko – jeziorna MA-DŻI-JA, której nie widuję na co dzień.[envira-gallery id=”21342″]
Na moich najbardziej aktualnych, wrześniowych, tegorocznych zdjęciach uwieczniłam jeden z ostatnich pięknych letnich dni, dla mnie dodatkowo jeden z niewielu dni relaksu: 31 stopni w cieniu, delikatna, rześka bryza wiejąca od jeziora, szum fal, słońce połyskujące zarówno na niebie jak i na falach jeziora czyli – pełnia szczęścia!
Oto ja, piasek z drobnymi kamyczkami oraz woda w moim ulubionym jeziorku Bolsena. Chociaż piasek tu jest szaro-czarny, bo jezioro jest pochodzenia powulkanicznego, to wygląda bardzo zachęcająco – lśni jakby małymi lustereczkami pięknie, podobnie jak śnieg w słońcu.[envira-gallery id=”21374″]
Miejscowości leżące nad tym jeziorem: Bolsena, Capodimonte, Marta, Gradoli, są niezwykle piękne. Fajnie byłoby poznać je bliżej, wzdycham sobie, myśląc o tym, że w upalne włoskie lato w przypadku takim jak mój – czyli posiadania póki co niewielkiej ilości wolnego czasu, raczej wybiorę pływanie w rześkiej wodzie niż włóczęgę po miastach, nawet tych najpiękniejszych. Wyjątek uczyniłam dla miasta Bolsena i to tylko w celu zakupienia jedzenia, gdy zapomniałam mojego prowiantu. I dzięki temu mam parę zdjęć oraz widokówek z tego pięknego miasteczka. Wniosek jest taki, że przydałoby się więcej czasu na zaspokojenie różnych pragnień, na przykład małej włóczęgi po Bolsenie i jej okolicach.
Od razu nasuwa mi się drugi wniosek, że przydałoby się duuuużo kasy, za które mogłabym kupić trochę WOLNEGO CZASU i być turystą na przykład trzy – cztery tygodnie w tej pięknej okolicy, w jakimś hoteliku w Bolsenie, włócząc się bez końca po uliczkach okolicznych miasteczek, ciesząc się na przemian to antyczną architekturą i zdobyczami cywilizacji, to znowu naturą, słońcem, wodą, piaskiem, pływaniem… Marzenie, które po włosku nazywa się Turista per Sempre czyli Wieczny Turysta.[envira-gallery id=”21363″]
Parę dni temu przeczytałam, że w pewnym miejscu na dnie jeziora Bolsena zaczęto prowadzić prace archeologiczne, jako że znajduje się tam jakaś antyczna miejscowość, pochłonięta widać przez jezioro wieki albo tysiące lat temu, bo poziom wód jeziora podniósł się o parę metrów. A ja sobie tam pływałam beztrosko, nie myśląc o tym, że może oto przepływam nad TAJEMNICĄ…
Mam dla Ciebie parę filmików o jeziorze Bolsena i okolicach. Rzut beretem od Toskanii!
Kupiłam parę pocztówek, z których część wysłałam, z niektórymi nie mogę jednak się rozstać, bo są takie sugestywne, tak bardzo przypominają mi miłe chwile i letnie pływanie, że wygląda na to, że będziemy na siebie patrzeć całą długą zimę, my – czyli ja i moje pocztówki. [envira-gallery id=”21377″]