Sejsmiczna Italia
Czytam teraz na www.arezzonotizie.it o niewielkich wstrząsach sejsmicznych, które miały miejsce w Toskanii parę dni temu, w sobotę rano o 4.58. Sejsmografy odnotowały serię niegroźnych wstrząsów z epicentrum w zachwycającym mieście Monte San Savino. Dobrze, że nic się nikomu nie stało i nikt nie poniósł żadnej szkody. Monte San Savino jest 20 km od miejsca, w którym dłuuuuugo mieszkałam.
Od razu przypomniało mi się ubiegłoroczne trzęsienie ziemi w Bolognii, gdy byłam w domu we Włoszech, 160 km od epicentrum. Było wcześnie rano a ja obudziłam się, gdy moje łóżko zakołysało się parokrotnie. Bardzo dziwne wrażenie…. Ale Włosi są przyzwyczajeni, że coś takiego się przydarza…
Przypomniało mi się też coś innego; parę lat temu miało miejsce jakieś niewielkie, niegroźne trzęsienie ziemi w Toskanii, gdzieś w nadmorskich okolicach, w każdym razie był to dystans ok. 100 km od mojego toskańskiego lokum (następnego dnia czytałam w gazecie, że to trzęsienie wyrządziło szkody w budowlach tamtego rejonu, na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach).
Jedliśmy akurat obiad, ja, para niemrawych osiemdziesięciolatków i ich syn, który mając lat 50 wciąż mieszkał ze swoimi rodzicami. Zachybotała się podłoga, zakołysała lampa, stół i … ich syn zerwał się od stołu i jak poparzony wybiegł z domu!!! Sam, nie dbając o rodziców, tylko o własny tyłek. Dziwnie mi się zrobiło, bo jestem przekonana, że polscy mężczyźni, z mojego kręgu bliskich mi osób, nie zachowaliby się w ten sposób. Było mi za niego wstyd… Takie właśnie sytuacje są sprawdzianem, KTO ILE JEST WART…
Ja chyba też nie zdałam egzaminu z zachowania, bo stałam jak wmurowana w podłogę z talerzem makaronu w ręce, nie mogąc się poruszyć. Przebiegła mi tylko przez głowę myśl “ZGINIEMY!!!” ale wkrótce całe chybotanie domu ustało. No tak, przyjechać do Włoch, żeby w polec w katakliźmie… to dopiero byłaby katastrofa!

