Jesienna wyprawa.
Prawdę mówiąc powinnam napisać “Wielka Włóczęga po okolicznych winnicach, drogach i głuszach Toskanii”.
Zakończył się dla mnie pewien toskański etap i rozpoczął się nowy, fascynujący, pasjonujący, słodko-winogronowy etap odkrywania nowych toskańskich szlaków czyli prawie dwa tygodnie WWW czyli Wielkiej Włóczęgi Wioli.
Nie jest to włóczęga w pełnym znaczeniu tego słowa tj. z noclegami w różnych miastach i miejscach, lecz z darmowym pobytem w opuszczonym domu w głuszy, w którym córki wiekowej “Bambiny”, którą się opiekowałam, pozwoliły mi zostać przez 11 dni.
Żadnej pracy i żadnych “Bambin”. Hurra!!!
Postanawiam uroczyście otworzyć nowy etap mojego życia, w mieście, nocą, jak każdy porządny turysta czyli wałkoniąc się po uliczkach starego miasta, jedząc toskańskie przysmaki, popijając winkiem i wydzierając się na całe gardło do godziny trzeciej nad ranem pod oknami kamienicy.
W taki sposób często zachowują się turyści w mojej głuszy, rechocząc gromadnie, tubalnie i bardzo głośno pod moim oknem nawet i do godziny czwartej rano (i wstań tu człowieku rano do pracy!!!). Postanowienia swoją drogą, ale ja jednak zachowuję się jak kulturalny turysta, nie barbarzyńca. Może dlatego, że jestem sama i nie mam z kim rechotać 🙂[envira-gallery id=”27400″]
Sobotnia noc w Arezzo – całe Arezzo huczy i buczy, bo odbywa się koncert zespołu studenckiego na głównym placu. Wszędzie rozbawieni i roześmiani Aretini (mieszkaniec Arezzo – Aretino). Po półrocznym pobycie w głuszy, nocne życie toskańskiego miasta jest jak orzeźwiający wiatr od morza.
Nocne życie jest na pewno fajne, ale okresie gorącego lata… W tym roku jesień nastała wcześniej i przyniosła z sobą zimne noce, właśnie teraz, kiedy wreszcie mam swoje turystyczne pięć minut! Marznę, brrr… jakoś nie mam ochoty wchodzić samotnie do barów na kieliszek rozgrzewającego wina, więc szczękając zębami, gdzieś ok. godziny 22.00, kończę moją “pierwszą, szaloną noc turysty” i wracam do lokum w głuszy.[envira-gallery id=”27411″]
Dochodzę do wniosku, że nie umrę z głodu, póki na winnicach są winogrona. Większość owoców już zebrana, ale jeszcze wczoraj odkryłam wiele nowych winnic pełnych dojrzałych gron koloru jagodowo-śliwkowego. Niektórzy winiarze wolą zaryzykować i czekać do ostatniego momentu z winobraniem, gdy owoce są naprawdę bardzo dojrzałe i słodziutkie.
Przy okazji dodam, że ludzie z głuszy opowiadają, że kiedyś winogrona zbierało się w połowie października. Obecnie wiele się pozmieniało – winogrona zbiera się szybciej, często już na początku drugiej dekady września (w zależności od roku), pewnie z uwagi na zmiany klimatu.
Pod pretekstem wykonywania fachowych ujęć fotograficznych winorośli, objadam się bezkarnie do granic możliwości na każdej winnicy, umorusana jak “nieboskie stworzenie”, po czym dziwię się, czemu kierownica od Pandzi tak dziwnie się lepi 🙂 Wniosek: póki stołuję się na winnicach, muszę zainwestować w jakieś chusteczki czyszczące.
Ciekawie to zabrzmiało – “stołuję się na winnicach”. Byłoby idealnie, gdyby jakiś kelner przynosił mi na winnicę posiłek składający się z antipasto, pierwszego dania, drugiego, deseru i kawy 🙂 Nie ma tak dobrze, więc marząc o luksusowym włoskim posiłku, wpatruję się w horyzont łagodnych toskańskich wzgórz,w zachodzące słońce… Prawie “LA DOLCE VITA” 🙂
Winnice stały się moim “numero uno”. Najlepsze dla mnie ujęcia toskańskich krajobrazów to takie, gdzie widzę chociaż rąbek winnicy oraz “toskańskiej mieszanki” tj. wszystko, z czego słynie Toskania: z winnic, cyprysów, drzew oliwnych, zamków, domów z kamienia i rustykalnych kościółków, a jeżeli są to pejzaże w okolicy Montalcino i Sant Angelo di Colle, to oznacza, że właśnie uchwyciliśmy Ducha Toskanii.[envira-gallery id=”27432″]
Nareszcie po latach zawitałam ponownie do bardzo duchowego albo uduchowionego (właśnie, jak to się mówi?) miejsca, Klasztoru Sant’Antimo.
Powyższe zdjęcie zrobiłam oczywiście ze środka drogi. Na szczęście we Włoszech to normalne, że robimy foty ze środka jezdni i ignorujemy, gdy ktoś na nas trąbi, bo wiemy że z pobocza to już nie będzie to! A ten trąbiący też wie, także włącza klakson wyłącznie z sympatii, a nie żeby nas postraszyć rozjechaniem 🙂
I już mam nadzieję na następne spotkanie z Sant’Antimo, najlepiej w bardzo niedalekiej przyszłości, bo chciałabym nasycić się tym miejscem o wiele dłużej.
Menu del Pelegrino (Menu Pielgrzyma) z pobliskiej Locanda San’t Antimo jest też całkiem kuszące. Menu Pielgrzyma, bo niedaleko przebiega Francigena – droga pielgrzymów z Europy Zachodniej, do Rzymu, rzecz jasna, do Piotrowego grobu, jak mówią znawcy.
Locanda to lokal zazwyczaj o jakości niższej niż restauracja, coś typu oberża, wyszynk, przydrożna “jadłodajnia”. Co my tu mamy, w tym pielgrzymim zestawie?
Ano, za 18 eur (zdjęcie Menu del Pelegrino poniżej) dostaniemy na pierwsze danie makaron z sosem pomidorowym albo ragu tj. mięsno-pomidorowym, na drugie wołową bitkę, kiełbasę albo stek wieprzowy, jako przystawki do mięska do wyboru frytki, sałata albo fasola, plus kawałek ciasta, kawa, wino 250 ml, plus woda bez umiaru 🙂
Dodam, że ja zamiast mięska poprosiłam o talerzyk pokrojonych serów i dostałam go bez problemu w cenie zestawu.
Zostawiam Cię z obrazami Toskanii i wracam do mojej włóczęgi. Dzisiaj z uwagi na deszcz, jest to włóczęga bardziej wirtualna, hmmm… Zobaczę przynajmniej co tam “w internetach” piszą. Ciaoooo 🙂
[envira-gallery id=”27443″]
Ciao Wiolla, kiedy czytam Twoje opowieści, to już by sie chciało tam być , a i ślinka leci do tych winogron…\
Baw się dobrze….
Teresa, przesyłam Ci winogronowe, słodkie całusy :)Czuję się jakbym była na winogronowej diecie. Na szczęście nikt mnie z tych winnic nie przegania – pewnie myślą, że za dużo to ja nie zjem, ale się mylą, bo potrafię zjeść ze 2 kg winogron, gdy jestem głodna. A głodna jestem zawsze 🙂
Kochana Wiolu, winogrona nie tuczą, możesz jeść je do woli. Chociaż… uważaj, bo wszystko w nadmiarze może zaszkodzić. 😉 A na WWW nie ma czasu na żadne niestrawności. 😉 Cudne są te Twoje zdjęcia. Dzięki nim mogę choć trochę poczuć się jakbym tam była. Włócz się Kochana i nie martw się o jakieś tam moje pytania w zabawie. WWW jest teraz najważniejsza. Wspaniałych wrażeń życzę. Ściskam Cię mocno. Ciao. 🙂
🙂 Un bacione 🙂