Nauka włoskiego w warunkach głuszy
To nie będzie rozprawa o wyższości flagi włoskiej nad flagą polską, co mógłby sugerować obrazek obok, lecz o wyższości języka obcego dobrze wyuczonego nad językiem obcym byle jakim, czyli kilka osobistych refleksji na temat nauki języka.
Podczas pobytu po Włoszech uświadomiłam sobie, jak ważną sprawą jest POPRAWNE posługiwanie się obcym językiem. W Polsce używam (tak mi się zdaje!!!) języka ludzi wykształconych – języka wyrafinowanych konstrukcji, przenośni, idiomów… A we Włoszech wpadłam w pułapkę!
Jadąc do Włoch po raz pierwszy, na potrzeby przyszłej komunikacji międzynarodowej nauczyłam się dwóch rzeczy: przedstawić się “sono Wiola” i powiedzieć trzy magiczne słowa “proszę, dziękuję, przepraszam” czyli PER FAVORE, GRAZIE, SCUSA/ SCUSATE.
No, i oczywiście wcześniej znałam trzy najpopularniejsze “nazwiska” 🙂 włoskie, tj. SPAGHETTI, PIZZA i MARTINI, teraz już wiem, że trzy najpopularniejsze włoskie nazwiska to Rossi, Verdi i Bianchi (Czerwoni, Zieloni i Biali), podobnież ma to związek z kolorami flagi państwa włoskiego, hmmmm… Tak czy inaczej, wszyscy dookoła mówili “będziesz na miejscu, we Włoszech, to nauczysz się natychmiast tego języka”
Ale.. dużo zależy od rodzaju i miejsca pobytu, w przypadku turysty, studenta wymiany międzynarodowej, albo pracownika delegowanego do Włoch przez przedsiębiorstwo, w przypadku gdy przebywamy wśród ludzi podobnego pokroju, do którego przywykło się w Polsce – w tych przypadkach jest dużo czasu, by nauczyć się języka obcego na spokojnie, w sprzyjającym otoczeniu, “na żywo” – rozmawiać (a na początku przynajmniej próbować) w tym języku na interesujące nas tematy, wsłuchiwać się, wczytywać się, zapisywać ważne sprawy, robić notatki.
W moim przypadku było to wszystko na opak – nie chciałabym tu użalać się nad moim ciężkim LOSEM w pięknej Toskanii 🙂 w każdym razie powiem tylko tyle, że w trakcie pracy nie było możliwe zapisywanie czegokolwiek lub zaglądanie do słowników, a po 14 godzinnej codziennej pracy, nie miałam na to ani siły ani ochoty, bo jedynym marzeniem zestresowanej Wioli było spać albo leżeć do góry brzuchem…
A mój język włoski w takim otoczeniu, pożal się Boże!!! Przebywałam na prawdziwym ODLUDZIU, gdzie przez większość czasu miałam za towarzystwo dwoje starszych, złośliwych ludzi, w typie osobowości HITLER i MUSSOLINI, którzy prawie się do mnie nie odzywali a do siebie wrzeszczeli. Jak mówiłam, tak mówiłam, nikt nie korygował moich błędów, A PRZECIEŻ W NAUCE JĘZYKA OBCEGO BARDZO WAŻNE JEST BY KORYGOWAĆ BŁĘDY W ZARODKU!!!
Co więcej, to że mówiłam niegramatycznie i myliłam pojęcia sprawiało im ogromną frajdę, toteż oczywiście nigdy nie wyprowadzali mnie z błędu i nie uczyli mnie jak mówić poprawnie. Po jakimś czasie pobytu na “moim BEZLUDZIU” zorientowałam się, że inni ludzie prawie mnie nie rozumieją albo patrzą na mnie dziwnie… Na szczęście zaczęłam chodzić na lekcje do pisarki sztuk teatralnych, Vittorii, mieszkającej w pobliżu. Na szczęście dobry Anioł Vittoria sama mi to zaproponowała – widocznie zrobiło jej się mnie żal… I właśnie ona uświadomiła mi, na jak bardzo miernym poziomie jest mia LINGUA ITALIANA i jak ważna dla mnie może okazać się nauka włoskiego na odpowiednim poziomie.
Wtedy zaczęłam tłumaczyć artykuły z dziedziny psychologii. Dlaczego z psychologii? Bo Bella Italia otworzyła mi oczy na świat, miałam okazję obserwować osobowości psychologiczne, których w Polsce nie zauważałam, a z którymi tu, we Włoszech musiałam się zaznajomić, mieszkać i współpracować: Złośliwi i Uprzedzeni do Obcokrajowców (szczególnie czarnoskórych i pochodzących z tzw. “byłego bloku wschodniego”) Starsi Ludzie, Femme Fatale, Mamisynek, Uwodziciel czyli po prostu COŚ STRASZNEGO!
Kiedyś Maryla Rodowicz w piosence pod tytułem “Trzeba mi wielkiej wody” śpiewała “(…) nie daj mi Boże, BROŃ BOŻE, skosztować, tak zwanej życiowej mądrości”. Dla mnie już za późno, już skosztowałam tak zwaną “życiową mądrość” po ciężkich przeprawach z wyżej opisanymi typami… Ale może kiedyś opiszę to jako przestrogę albo rozrywkę dla innych, może to będzie taka moja mała MISJA 🙂
Ciaoooo 🙂




Współczuję początków. Rzeczywiście nie miałaś sprzyjających warunków do nauki.
Pokazałaś jednak, że można 🙂
Dziękuję Ci, Ingo za docenienie moich językowych wygibasów 🙂
Podobnież jak jest ciężko, to warto. Mam nadzieję, że mój wysiłek się opłaci, kiedyś tam w przyszłości, najlepiej niedalekiej 🙂
Ciaooo 🙂