PISZPANNA i PISZPAN
Jak PISZPANNA to i PISZPAN; nie chcę absolutnie uprawiać tu dyskryminacji płci 🙂
Po raz pierwszy usłyszałam to urocze, staroświecko brzmiące określenie od mojego Taty, gdy opowiadał o dziewczynie, świeżo przyjętej do pracy, która nie potrafiła wymyślić odpowiedzi na jakieś urzędowe pismo.
W rezultacie trzeba było jej treść pisma dyktować słowo po słowie, a tę czynność jej kierownik rozpoczynał rozkazem “Pisz, Panna!” po czym następowało dyktowanie. Było to na tyle denerwujące zajęcie, że ów kierownik skarżył się głośno na panie “kadrowe”, które podsyłają mu takie “PISZPANNY”, którym trzeba mówić, co mają napisać.
Taką właśnie sytuację zauważyłam w bielskim biurze podróży, gdzie czekałam sobie spokojnie w kąciku na moją kolej i siłą rzeczy przysłuchiwałam się rozmowom klientów. Klientów obsługiwała bardzo młoda, ładna dziewczyna, pewnie “świeżynka” przyjęta niedawno do pracy. I miała pecha, bo trafiła na klientkę, która pierwszy raz jechała na samotną “podróż życia” do Włoch, dokładniej do Wenecji, i zaczęła zadawać jej pytania odnośnie szczegółów pobytu.[envira-gallery id=”20704″]
Oczywiście PISZPANNA na wiele pytań nie potrafiła udzielić odpowiedzi, zaczęła gdzieś tam wydzwaniać, nie mogła się dodzwonić, więc zaczęła gorączkowo kartkować katalogi reklamowe, potem szukać odpowiedzi w internecie… Spośród wielu pytań klientki owego biura zapamiętałam szczególnie to jedno: podczas dwutygodniowego pobytu w Wenecji chciała również zwiedzić Weronę i pytała się jej jakie jest połączenie między tymi miastami i ile kosztuje bilet.
Czego tam PISZPANNA nie wymyślała; oprócz wydzwaniania do kogoś tam, nieodbierającego, jak zauważyłam, jej telefonów, wchodziła na jakieś nieaktualne amerykańskie strony internetowe! Po czym stwierdziła, że sprawdzenie ceny z Wenecji do Werony jest na razie niemożliwe, że ona to sprawdzi później, bo na razie się nie da…
Następnie stwierdziła, że musi wykonać jakieś pilne zadanie, więc bardzo cierpliwa klientka biura zapytała się jej, czy mogłaby korzystając z drugiego, chwilowo wolnego komputera, sama poszukać tej ceny w internecie.
Szukała i szukała, z miernym widocznie skutkiem, więc zapytałam ją czy mogłabym jej pomóc, na co skwapliwie przystała. Skierowałam ją na stronę trenitalia, pokazałam jak z niej korzystać i znalazłyśmy wszystkie informacje w ciągu pół minuty. Okazało się, że przyczyniłam się do uszczęśliwienia człowieka. Brava ja!
A PISZPANNA? Patrzyła na nas z zainteresowaniem i chyba też się przy okazji czegoś nauczyła.




Trenitalia jest super, tylko trzeba wiedzieć, jak wybrać pociąg osobowy (regionale), inaczej (szczególnie w wersji angielskiej, dla turystów) system złośliwe podsuwa tylko połączenia naddźwiękowe z kosmicznymi cenami….
Ach ten system! Jak każdy system – tu nawiązuję aluzję do systemu społecznego, politycznego i zdrowotnego, podsuwa zawsze co jest dla niego wygodne. Ale my ludzie nie takie rzeczy widzieliśmy i dajemy radę to obejść. No może za pierwszym razem damy się podejść, ale za drugim już nie o czym więcej tu: https://www.mojatoskania.com/brak-biletu-w-kasie-a-sprytne-wloskie-fortele/
Bardzo pomaga jeśli skorzystamy z mądrości i sprytu lokalsów, którzy jeżdżą często pociągami 🙂 Pozdrawiam ciepło