SAN QUIRICO D’ORCIA
Jeszcze raz obejrzyj ze mną San Quirico D’Orcia.
Jeszcze raz obejrzymy sobie SAN QUIRICO i pewnie nie ostatni, bo choć minęły ponad dwa miesiące od mojej pierwszej i jedynej wizyty w tym uroczym miejscu, to jakoś moje myśli błądzą w kierunku tego średniowiecznego miasta.
W głowie “śpiewa mi się” dawna piosenka pt. “KOLOROWE JARMARKI” i jej pamiętne słowa: “co wyliczę, to wyliczę, ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal”… i tu następuje nostalgiczny moment ciszy, a po nim energetyczna, mocna wyliczanka. No taaaaak! Wyliczam 🙂
1. Najbardziej mi żal … niesamowitego BŁĘKITU, a raczej NIEBIESKOŚCI włoskiego nieba. Tak intensywny niebieski kolor, prawie indygo albo ultramaryna widziałam w Polsce może dwa razy w życiu, tylko w górach, zimą, o poranku. A tu masz! Też o poranku, ale prawie codziennie wrześniowej, złotej, przepraszam – niebieskiej toskańskiej jesieni. Tylko nie myśl, że kolory moich zdjęć są jakoś “podkręcone”![envira-gallery id=”24792″]
2. Zakamarków i zaułków uliczek średniowiecznego, kamiennego miasteczka.
3. Ławeczek przy domach. Już dawno obserwowałam taką właśnie zabudowę w starych, toskańskich miastach. U nas w listopadzie jest buro, szaro, ponuro, wieje zimny wiatr, a tu człowiekowi pojawia się we wspomnieniach (a nawet na zdjęciach) rozświetlona słońcem, przyuliczna, a nawet przydomowa ławeczkę. Przysiadłby sobie taki człowiek, teraz, w ten zimny, deszczowy i wietrzny jesienny dzień na rozgrzanej słonecznymi promieniami, kamiennej ławeczce… Ech, marzenia.
4. Przepięknej, wyrafinowanej, ręcznie malowanej ceramiki lub zawieszek przed drzwiami, które zachęcają do wejścia do sklepików, restauracji, hotelików.
Doniczki na łapkach są niezwykłe! Człowiek ma wrażenie, że pod doniczką ukrywa się zwierzątko, na przykład lwiątko – kameleon, które przysiadło pod doniczką, bo znudziło mu się strzec bram kościołów, pałaców i zamków.
Lewki małe dwa 🙂 jako gwardia oddźwierna, to bardzo częsty włoski widok.
7. I ostatnie, ale wcale nie najgorsze – bramy i wejścia San Quirico. [envira-gallery id=”24819″]
Siedem punktów jak siedem cudów San Quirico d’Orcia. Mam jeszcze wiele do odkrycia w tej miejscowości, bo mój pobyt to była tylko rundka dookoła miasteczka – na razie nie weszłam ani do słynnej kolegiaty, ani do żadnego muzeum, więc jest do czego dążyć…
Pozdrawiam Cię słonecznie i “sanquirikowo”. Wiem, wiem, że nie ma takiego słowa, ale skoro mi w duszy gra….
Zdjęcia prześliczne, naprawdę z przyjemnością je zawsze oglądam. Pozdrawiam:)
Dziękuję Ci, Beata 🙂 Cieszę się, że Ci się spodobało.
Saluti 🙂
Te piękne zdjęcia i opisy odrywają od szarej rzeczywistości…wlewają w nas optymizm……pozdrawiam
Naprawdę szara ta rzeczywistość w zimnym i pochmurnym kraju. Najważniejsze to się nie dać szarówce. Znaleźć swój kolorowy świat i marzyć o tym miejscu, albo zacząć kolorować swój szary świat… Więc chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko 🙂
I na czerwono, pomarańczowo, zielono, fioletowo…
I na kolor słoneczny, drewniano dębowy, ceglany, oliwkowy, i kolor białego i czerwonego wina, na stare złoto i srebro, na kolor terakotowy, jasno kamienny, jasno trawertynowy, marmurowy (wszystkie kolory ziemi z naturalnymi “żyłkami” i zawijasami) i już masz kolory Toskanii w szarym świecie 🙂