I znowu jestem w Casentino.
I znowu jestem w CASENTINO – myślami, wspomnieniami, obrazami… Podejrzewam, że mój duch będzie się tam często przemieszczał, gdy tylko otworzę komputer i kliknę na wrześniowe zdjęcia. Bo CASENTINO zapamiętałam jako BAŚNIOWĄ KRAINĘ.
Może stało się tak dlatego, że moi nowi znajomi zabrali mnie w naprawdę piękne miejsca, może dlatego, że mój pobyt w Toskanii dobiegał końca i czułam się trochę jak turysta na wakacjach w ostatnim dniu swojego pobytu, a może trochę dlatego, że dniem mojej wycieczki była wyczekiwana jak zbawienie niedziela, a ponadto – że był wtedy wyjątkowo piękny, wrześniowy dzień. Na pewno wszystkie te okoliczności wpłynęły na bardzo przyjemny stan radosnego ożywienia, który towarzyszył mi w dniu mojej wycieczki do CASENTINO i przybywa do mnie za każdym razem, gdy myślę o tym miejscu. A myśli o nim są tak przyjemne i relaksujące jak radośnie wtedy odbierałam słońce i błękitne niebo nade mną 🙂
Cóż, człowiek przebywający cały tydzień w ciemnym, ponurym domu ma całkowite prawo być zadowolonym ze słońca i błękitu nieba, ale otoczenie kamiennych domów malutkiej miejscowości QUOTA baaaardzo spotęgowało moje zadowolenie.
Zapomniałam dodać, że z moimi nowymi znajomymi: Vincenzo, Valterem i Michele poznanymi wirtualnie za sprawą mojej strony, spotkałam się na stacji paliw AGIP w Bibbienie i dopiero wtedy rozpoczęła się moja parogodzinna przygoda w Casentino, podczas której jeździłam już z nimi – moimi przewodnikami.
Powiedziałam im, że kocham w Toskanii ducha średniowiecza, więc zaoferowali się zabrać mnie do “pierwszego, wolnego ducha” 🙂 czyli do miejscowości QUOTA. Po drodze przystanęliśmy w pięknym miejscu, gdzie znajduje się dom dziadków jednego z moich przewodników: kamienny domek z dawnych lat, położony prawie na zboczu stromego wzgórza.
… w otoczeniu tarasów wzmocnionych murami budowanymi metodą “na sucho” czyli bez zaprawy między kamieniami.
Dom dziadków Vincenzo został gruntownie odrestaurowany, ale mnie osobiście bardzo spodobało się jedyne pomieszczenie, które nie zostało do tej pory odnowione i otynkowane, ze starym drewnianym sufitem i kamiennymi ścianami.
Pod sufitem wisiała jeszcze nawet jakaś stara, przedpotopowa sztuka suszonego mięsa 🙂
Moi współtowarzysze mieli do mnie nadludzką cierpliwość, bo opętała mnie istna żądza nieustannego wykonywania zdjęć:
Bardzo podobał mi się widok z kamiennego podwórka na QUOTĘ.
Ale to było jeszcze nic w porównaniu widoczkiem na QUOTĘ ujrzanym z samochodu Vincenza z drogi.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to będzie cudne miejsce i nie zawiodłam się.
Nogi same prowadziły nas kamiennymi ścieżkami w QUOTA…
[envira-gallery id=”24753″]
Cieszę się, jeżeli rzuciłeś/ rzuciłaś okiem na moje zdjęcia, bo właśnie znalazłam o wiele ładniejsze zdjęcia na filmiku autorstwa Valtera Ceccherini. Zobacz jak tam pięknie i klimatycznie! Duch Średniowiecza żyje 🙂
W QUOTA napotkani mieszkańcy witali nas jak starych znajomych – domyśliłam się dlaczego – Vincenzo, jeden z moich nowych znajomych ma tu rodzinę i to jaką! Jego wujek, pan Azelio Fani, stosując dawne, dobre metody pracy rękodzielniczej, wytwarza prawdziwe dzieła sztuki rąk – kosze wiklinowe i przedmioty z drewna, pieczołowicie je wyplatając i wystrugując. Ciocia Vincenzo zaprosiła mnie do domu, aby na szybko zaprezentować mi prace swojego męża.
Piękne koszyki i urocze krzesełka we wszystkich rozmiarach, z których dla celów “naukowych” czyli dla zrobienia zdjęcia wybraliśmy takie trzy krzesełka:
A pan Azelio, bardzo pogodny i skromny człowiek, przyglądał się nam z uśmiechem.
Ja osobiście byłam bardzo szczęśliwa, bo po raz pierwszy przebywałam w rustykalnej kuchni Casentino. Głośno zauważyłam, że sufit jest cały z drewna, a więc inny niż te, które wcześniej widziałam w Toskanii wcześniej, w Valdambra, Valdarno lub Chianti. Wytłumaczono mi od razu, że cały z drewna, ponieważ drewno jako materiał budulcowy w CASENTINO, na którego terenie lasy występują bardzo obficie, był (i jest) o wiele łatwiej dostępny i relatywnie tani,
w odróżnieniu od innych części Toskanii, gdzie najczęściej widuje się sufit z płytek wypalanych z terakoty, wzmocniony drewnianymi belkami, tak jak tutaj w San Quirco d’Orcia czy w jakimkolwiek toskańskim sklepie. Tu: VETUS (prowincja Siena)
Oprócz drewnianych sufitów, ogromne wrażenie zrobiły na mnie dachy z płaskich kamieni, które również jako materiał budulcowy były tu bardzo łatwo osiągalne, jako że większość terytorium CASENTINO to góry i pagórki, więc skał i kamieni ci tu dostatek. Na pewno dla wielu biednych ludzi dogodniej było zebrać płaskie, duże kamienie i ułożyć je starannie na dachu niż kupować dachówkę.
Przypomniało mi się, że niedawno widziałam takie dachy z dużych, płaskich kamieni w przepięknym miejscu, które założył Św. Franciszek z Asyżu – Sanktuarium LA VERNA. I tak jak w VERNA i wielu innych przypadkach różnych średniowiecznych zamków i klasztorów, w QUOTA ma miejsce prawdziwe połączenie SIŁ NATURY z SIŁAMI człowieka, czyli murów domów, które wyrastają na ogromnych skałach.[envira-gallery id=”24759″]
Jestem ogromnie wdzięczna Vincenzo i jego rodzinie, czyli panu Azelio Fani, a przede wszystkim jego sympatycznej żonie, za pokazanie mi kawałka ich świata, za ich serdeczność, gościnność i otwartość. Dzięki nim miniatura toskańskiego krzesełka przybyło ze mną do Polski i stoi sobie teraz na udającym toskański mebel stole z Jysku.
Jak widać, toskańskie krzesełko czuje się świetnie wśród drewnianych kaczuszek przywiezionych z Monte San Savino 🙂
A już najbardziej krzesełko podoba się dwóm “Bambinom”, które ręcznie wykonała, przy użyciu haftu gobelinowego, prawdziwa mistrzyni tej techniki Kasia Urban-Rybska (Needlepoint Design). A co do “Bambiny”, to nieustannie wdrapuje się na to krzesło, chcąc pokazać swoją zwinność 🙂… albo może swoją niezależność? Wypisz, wymaluj, Włoszka na toskańskim krzesełku 🙂
Jak widać na załączonych obrazkach, toskańskie krzesełko jest dobre do wszelkich zabaw w DOM.
A z CASENTINO zobaczymy się jeszcze na pewno w części 3, gdzie pokażę Ci “mój” zamek POPPI czyli zdjęcia mojego autorstwa, ale na szczęście nie tylko mojego – mam cichą nadzieję, że mój nowy znajomy Valter Cecchierini podzieli się ze mną owocami twórczości umysłowej, jaką niewątpliwie jest fotografia. I pewnie za jakiś czas, za miesiąc czy dwa, połączymy nasze umysłowe siły w artykule CASENTINO Part 3, w jakiś długi, zimowy wieczór na przykład, kiedy spłynie na mnie natchnienie. Chciałabym kiedyś, w przyszłości zobaczyć więcej pięknych miejsc tajemniczego CASENTINO/ Wszystkie skarby, takie jak na tym krótkim filmie poniżej (z angielskimi napisami) o ukrytych skarbach Casentino. Niech moje marzenie, skoro już jest zapisane i ogłoszone… spełnia się we mnie i dla mnie…
A teraz zostawiam Cię z pionowymi ujęciami QUOTA, które w moim zamyśle miały oddać całą “średniowieczność” tego miejsca. Będę przeszczęśliwa jeżeli tak się stanie, nawet jeżeli nastąpi to w przypadku paru zdjęć.[envira-gallery id=”24768″]
Caro Vincenzo, Ti sono molto grata di avermi portato a casa della Tua simpatica famiglia. Grazie a tutti per la Vostra cordialità e accoglienza. Grazie per avermi mostrato un pezzetino della Vostra vita. Rimpiango di non aver avuto il tempo necessario per conoscervi meglio. Vi auguro Tante BUONE COSE.
Wiola
Urocze miejsce, szczególnie te ręcznie wyplatane krzesełka z laleczkami z Polski 🙂
Tak, toskańskie krzesełko dzielnie przebyło ze mną drogę “z ziemi włoskiej do polskiej” i jako rękodzieło czuje się wyśmienicie w otoczeniu artystycznych klimatów 🙂
Bo dwie Bambiny i ich rodzice, którzy wychodzą spod ręki Kasi to przecież artystyczne rękodzieło, które w dodatku budzi we mnie baaaardzo ciepłe uczucia. I krzesełko też. Podobno każda rzecz ma duszę 🙂
Ciaooo