Wiolinowy klucz do Italii
Wiolinowy klucz do Nowego Roku
Praca w Toskanii i co za tym idzie, moje ponad dziesięcioletnie tam “pomieszkiwanie” przerodziło się w pasję do włoskiego stylu życia.
Myślę “Toskania” i jak na zawołanie ożywają wszystkie zmysły: czuję na skórze ciepło słońca, widzę intensywną niebieskość nieba, cyprysowe alei i kamienne miasta na wzgórzach, wręcz czuję zapach czystego powietrza i aromat świeżych ziół, widzę głośno rozmawiających się i żywo gestykulujących mieszkańców Italii, mknących po wypiciu kawy w barze z włoskim temperamentem do swoich spraw.
I słyszę muzykę, wszędzie, dosłownie wszędzie.Już po przekraczeniu granicy austriacko-włoskiej, zawsze ze zdumieniem zauważam, że powietrze wibruje tu jakby inaczej, na inną melodię, jakby lżejszą, i o wiele radośniejszą!
“Violino” czyli o muzyce imienia Wiola
Moje włoskie sąsiadki nazywały mnie „VIOLINA”, co jest włoskim zdrobnieniem od mojego imienia. Samo słowo “viola”i “violoncello” w pięknym włoskim języku oznacza wiolonczelę, a “violino” to skrzypce. “Viola” – tak nazywany jest również kwiat, dokładnie fiołek i ogólnie kwiaty z rodziny fiołkowatych, np. “Viola Tricoloris” to nasz poczciwy bratek. Zarówno muzyczna, jak i botaniczna wersja mojego imienia jest baaardzo inspirująca. Jednak lepiej czuję się w muzycznych klimatach, wobec tego pozostaję przy “skrzypcowej Violi”, co bardzo mi odpowiada, bo dzięki pracy w Italii pokochałam muzykę klasyczną.
Zdumiewające było dla mnie odkrycie, że istnieje w Toskanii plaża o tak pięknej, muzycznej nazwie jak nazwie Cala Violina.
Muzyka skrzypiec na plaży
Według włoskiego miesięcznika “Bella Italia”, w którym zaczytuję się od momentu rozumienia włoskiego słowa pisanego (czyli od mniej więcej 5 lat), plaża ta została tak nazwana od dźwięku skrzypiec, który delikatnie wywołuje tam nadmorski wiatr. Według innych źródeł te odgłosy spowodowane są przez stąpanie po piasku, który ma tak “melodyjne” właściwości. Mniej romantycznie, można powiedzieć prosto z mostu, że ten piasek skrzypi!
Cala Violina
Jedna z najpiękniejszych, dzikich plaż we Włoszech, leży w Zatoce Follonica Golfo di Follonica (Golfo to zatoka, natomiast cala oznacza małą zatoczkę), na terenie rezerwatu naturalnego Bandite di Scarlino. Jest o miejsce niezwykle urokliwe, opierające się masowej turystyce, gdyż uchodzi za miejsce trudno dostępne – można dotrzeć tam tylko pieszo, konno lub na rowerze. Taka ograniczona dostępność ma tę zaletę, że nie pojawiają się tam uliczni sprzedawcy piłek, torebek, ręczników i tym podobnych przedmiotów, które namolnie wciska się ludziom na plażach.
Do plaży Cala Violina trzeba dojść około piętnastu minut od parkingu, przez las, który przechodzi w tzw. wiecznie zielone zarośla śródziemnomorskie, po włosku zwące się macchia mediterranea. Osobiście nazwałam te “macchie” na swój użytek “śródziemnomorskim buszem”, bo jest pełen gęstej, krzaczastej, czasem kłujacej roślinności. Cala Violina to “cała Violina” – urokliwa, melodyjna, odcięta od świata, nadmorska głusza, otoczona przez krzaczasty busz!
I tak sobie myślę, że skoro za sprawą toskańskiej plaży odnalazłam mój wiolinowy klucz, to wobec tego ja, Violina vel „skrzypcowa Violina”, z przyjemnością wspomnę, że Toskania, w której pomieszkuję, jest domem dla wielu artystów, z których w pierwszym rzucie wymienię choćby Andrea Bocelli i Stinga, których mogę słuchać, o których mogę pisać bez końca, a w dodatku mogę pić wino z ich winnic. Wina Stinga nazwane od tytułów jego świetnych piosenek – po prostu rewelacja!
Jak Violina muzykoterapię odkryła
Zaczęło się od asystowania jako opiekunka pewnej apodyktycznej staruszce, chorej na Alzheimera. Owa przygłucha i niewiele ruszająca się starsza pani, nieustannie oglądała wszelkie rozrywkowe i muzyczne programy w telewizji, najczęściej na programach telewizji RAI. W ten sposób ja, niechętna biernemu kontaktowi z kulturą przez “szybkę” telewizji, a doceniająca żywy kontakt z artystami (koncerty), zostałam zmuszona do wsłuchiwania się w ten upstrzony sowicie reklamami “jazgot”, marząc o ciszy i świętym spokoju.
Ale chcąc, nie chcąc, przez oglądanie programów telewizyjnych w stylu “I Migliori Anni” (tytuł programu oznacza Najlepsze Lata), gdzie muzyka była suto okraszona wywiadami z artystami i ciekawostkami, przyswoiłam sobie wiele informacji, twórców, autorów, melodii, ciekawostek włoskiej muzyki popularnej, autorskiej i klasycznej ubiegłego wieku i prawie dwie dekady obecnego stulecia.
Z kolei dla innej chorej staruszki, którą pieszczotliwie nazywałam “Bambina o małym rozumku”, w ramach muzykoterapii kupowałam ze swojej skromnej wypłaty płyty CD z wykonawcami z lat jej młodości, których kolejno poznawałam, oczywiście dzięki telewizji. Czasem, gdy włączałam utwory piosenkarzy z lat czterdziestych lub pięćdziesiątych, jak na przykład Claudio Villa “Mattinata Fiorentina” albo “Parla mi damore Mariu'” (zaśpiewana po raz pierwszy w 1932 roku przez słynnego, włoskiego aktora Vittorio de Sica), ta zazwyczaj agresywna osoba, z objawami szybko postępującej umysłowej choroby, wydawała się przez krótki czas piosenki być starowinką najłagodniejszą pod słońcem….
I w taki oto sposób często udawało mi się osiągać u niej nawet i godzinę dobrego nastroju. Piękne były dla mnie te chwile, w których obserwowałam ukojenie pod wpływem muzyki… gdy doświadczałam, że muzyka w cudowny sposób może uciszać, łagodzić smutek, rozdrażnienie, a nawet agresję u schorowanych ludzi. Che soddisfazione! Ale satysfakcja!
Teraz z perspektywy kilku lat, od kiedy u niej nie pracuję, jestem wdzięczna życiu, że pośrednio dzięki “tej odmóżdżającej pracy”, jak nazywałam pracę opiekunki osób starszych, ale przede wszystkim dzięki ciekawym programom w RAI, później dzięki koncertom w kościołach, klasztorach i zamkach, miałam okazję poznać historię muzycznej “włoskiej duszy”.
No i ostatnie, ale nie najgorsze, mam patent na włoskie signory: “E primavera, svegliatevi Bambine….” (Już wiosna, obudźcie się dziewczyny…) – zaczynam śpiewać piewsze wersy piosenki “Mattinata Fiorentina”, po polsku Florencki Poranek. Dawna, piękna piosenka z 1942 roku, koi nerwy nie tylko seniorów.
Piosenki z lat pięćdziesiątych jako muzykoterapia dla “Bambiny” o bardzo małym rozumku
Wspaniała orkiestra i jej wielki Dyrygent, powszechnie znany jako król Walca, król Muzyki Romantycznej, Król Życia
Dla mnie Italia była zawsze jak piękna muzyka, pełna ludzi, radości, życia, odkrywczych idei… Jak orkiestra dyrygowana przez André Rieu, wspaniałego człowieka, który dostrzega i docenia każdego muzyka, każdy głos, każdy talent i z muzycznych indywidualności tworzy nową, piękną wartość, zwielokrotniającą talenty przez współpracę, przyjaźnie, szacunek i wzajemną miłość.
André Rieu czyli prawdziwy Włoch, Italiano Vero, z Holandii.
Jeżeli interesujesz się chociaż trochę muzyką, pewnie znasz Andre Rieu, holenderskiego muzyka, skrzypka, dyrygenta wspaniałej orkiestry, z którą przemierza cały świat i muzykę całego świata, w dodatku zakochanego w Italii jako kolebce europejskiej kultury.
André Rieu swój słynny koncert w Maastricht rozpoczął od ukłonu w stronę włoskiej muzyki. Zobacz jaki wybrał utwór, w jakich włoskich limuzynach i w jakim stylu podjechał on i jego orkiestra wkroczając na deski koncertowe w Maastricht!
Bardzo doceniam wspaniałych ludzi, wielkich dyrygentów orkiestr i bardzo doceniam tych, którzy wychodzą z muzyką na ulicę, do zwykłych ludzi, grają na placyckach, na ulicach dla ludzi, którzy nawet nie śnią, że ktoś z niebios wysokiej, wielkiej muzyki, z filharmonii, teatru, może zeskoczyć na plac, na ulicę, do zwykłych ludzi, dla których muzykę serwuje telewizja, radio, darmowy youtube…
W maju 2019 roku spędzałam jedną ze swoich wolnych niedziel w Pienzy. Miałam szczęście, akurat w kościele odbywał się tam festiwal włoskich chórów. Przeżyłam tam największe wzruszenie ostatnich lat gdy rzymskie chórzystki (było ich ze dwadzieścia parę) wmieszały się w tłum, rozstawiwszy się symetrycznie, w nawie środkowej i nawach bocznych i śpiewały swoje konkursowe pieśni. Płakałam ze wzruszenia, takie to było nadzwyczajne….
Być częścią śpiewającego chóru
Czułam się częścią tego chóru, częścią muzyki, cżęścią tego kościoła, który natychmiast wydał mi się piękny i pełen zycia… Widziałam, że tak samo reagowało wielu przebywających w kościele ludzi, którzy również z trudem powstrzymywali łzy wzruszenia. Czyż tak nie pownien wyglądać każdy koncert? Żeby muzycy byli wsród ludzi, blisko nas, nie w oddali, nie na piedestale, ale w miarę możliwości przy nas.
Życzyłabym sobie jak najczęściej przeżywać tak wzruszające chwile, jak wtedy w Pienzy, również w Nowym 2021 roku.
Życzenia
I Tobie oprócz zdrowia, szczęścia pomyślności życzę wielu pięknych wzruszeń, w dziedzinie jakiej sobie tylko życzysz. Cokolwiek dobrego sobie życzysz, niech się stanie!
Jest 5 stycznia, Nowy Początek. W tym Nowym Dobrym Roku 2021 życzę Ci samych pięknych i pełnych radości chwil, cudowności wszelakich – muzycznych, podróżniczych i jakich tylko można sobie wymarzyć.
Życzę Ci wielu rozwojowych podróży do miejsc, które pragniesz zobaczyć, zwiedzić, prawdziwie poczuć, pokochać. Życzę Ci wielu niezwykłych emocji, pięknych przeżyć, wrażeń, odkryć, radości z wyjazdów, wycieczek, podróży małych i dużych.
No i jak najwięcej pięknej muzyki w czasie podróży! Ech, żeby tak na każdym dworcu kolejowym lub autobusowym panowała taka artystyczna, muzyczna atmosfera! Poniżej przepiękny dworzec kolejowy w Porto (Portugalia).
Aż zachciało mi się i Porto, i Portugalii 🙂
Pięknie… Opowiedziałaś mnóstwo historii, a ja od dziś będę widziała w Tobie i nadmorskie zarośla 😉 i bratka, i plażę i dźwięk skrzypiec… ;* Dziękuję za tę podróż.
To ja Ci dziękuję, naprawdę! Bardzo doceniam, że w “wiolinową podróż” wyruszyła taka Piękna Istota Pisząca, malująca, wykładająca 🙂 Ale się ciesze że Ci się podoba… a co to będzie na żywo, gdy wybierzemy się w jakąś szaloną podróż po Rzymie i nie tylko 🙂
Ojej! Plaże, moje ukochane plaże. Wszystkie na których byłam, a tych jest naprawdę wiele i ta Twoja Cala Violina, na której nigdy nie byłam ale już się w niej zakochałam i do tego z tłem muzycznym w wykonaniu ziarenek piasku grajacych na skrzypcach. Cudna.
Na koncercie Andre’ Rieu byłam kilka lat temu w naszej ErgoArenie na granicy Gdańska i Sopotu. To było jego pierwsze turne’e po Polsce.
Cudowny koncert prowadzony przez samego Andre’, a wielka wartością dodaną było to, że w rolę tłumaczki wcieliła się piękna polska skrzypaczka – członkini jego wspaniałej orkiestry. Chyba miała na imię Joanna ale tego nie jestem już pewna.
Ukłonem w naszą polska stronę było wspaniałe wykonananie przez orkiestrę piosenki “Niech żyje bal”. Ciary po prostu.
Plaża, morze i piękna muza … pełnia zmysłowego szczęścia. Dzięki Wiollu za ten cykl. Pozdrawiam z Sopotu, plażowego, muzycznego i generalnie artystycznego miasteczka 🙂 Powodzenia w realizacj Twoich ambitnych planów na rok 2021 i w latach następnych :).
Dziękuję Ci, Piękna Istoto Malująca z artystycznego miasteczka 🙂 Cieszę się, że plaża Cala Violina Ci się spodobała… vamos a la playa? ooooo 🙂 No tak, już sobie wyobrażam, że idziemy tam śpiewająco! Co mówię, tańcząc i podskakując z radości! Bo tak jak Anre Rieu i jego orkiestra wjeżdzali na koncert w Maastricht czyli we włoskich malutkich samochodzikach Ape (pszczoła), to chyba na Cala Violina się nie da…. Wiadomo, rezerwat, czysta głusza 🙂