Cennina muzyczna, koncertowa, fotograficzna
Cennina to przepiękna osada na wzgórzu, którą widać z okna mojej głuszy. Przypomnę, że znajduje się ona w toskańskiej krainie Valle d’Ambra, w skrócie Valdambra, co w jęz. polskim oznacza Dolinę rzeki Ambry.
Już parę razy wspominałam tę urokliwą miejscowość. Najpierw z uwagi na piękne widoki oraz z okazji wizyt u wiejskiego mechanika poleconego mi przez mieszkańców toskańskiej głuszy, ostatnio w związku z wydarzeniami organizowanymi przez stowarzyszenie kulturalne Associazione Per La Valdambra. Kilka z nich odbywało się właśnie w Cenninie.
Osvaldo Righi, właściciel zamku w Cenninie
Osvaldo jest Rzymianinem, ale od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, tj. od kiedy kupił ruiny zamku w Cenninie, mieszka w Toskanii, na terenie swojej posiadłości. Całe lata remontował, modernizował i odrestaurowywał zamek oraz jego otoczenie. Jednocześnie już od samego początku starał się uczynić Cenninę żywotnym miejscem muzyki, kultury i sztuki, organizując tu koncerty muzyki klasycznej, wykłady, odczyty, wystawy fotografii i malarstwa.
Jest prawdziwym pasjonatem historii i może mówić o swoim zamku godzinami. Wcześniej widywaliśmy się często na spotkaniach autorskich i wykładach poświęconych szeroko rozumianej historii dziejów, sztuki, architektury, okolicy oraz dawnych, znamienitych osobistości. Zawsze byłam pod wrażeniem pytań, które zadawał autorom książek i prowadzącym wykłady i konferencje, co świadczy o jego dogłębnej wiedzy historycznej. Zdarzało się, że jedyną osobą dyskutującą z wykładowcą był właśnie Osvaldo, a my, wszyscy pozostali, słuchaliśmy tych dyskusji z ciekawością i podziwem dla jego ogromnej wiedzy.
Templariusze na zamku w Cenninie
Ogólnie o dziejach zamku pisałam tutaj; źródłem były ogólnodostępne publikacje, które na potrzeby wpisu na blog maksymalnie skróciłam. Warto jednak zagłębić się w temat i podyskutować z właścicielem zamku na temat historii, bo można dotrzeć do “wiedzy tajemnej” i dowiedzieć się tego, co właściciel zamku w Cenninie z dumą podkreśla, czyli obecności na zamku potężnego zakonu Templariuszy. Większość z nas pamięta powiewające (na przykład na filmie “Krzyżacy”) płaszcze rycerzy zakonu Krzyżackiego, białe z czarnym krzyżem. Z kolei symbolem bardziej rozpowszechnionego we Francji i ogólnie Europie Zachodniej zakonu Templariuszy, był czerwony krzyż na białym tle.
O Templariuszach też u mnie możesz przeczytać, a jakże! Cała moja wiedza o Templariuszach póki co pochodzi z książki “Pan Samochodzik i Templariusze”, co przydało mi się podczas pisania o Cortonie, a wcześniej przy szukaniu skarbów na pobliskiej wieży Galatrona. Nie przypuszczałam tylko że wiedza na temat kilku historycznych osobistości wyczytanq we wspomnianej książce, okaże się pomocna w rozmowie z właścicielem zamku, który po naszej rozmowie na temat Templariuszy zaczął darzyć mnie wyraźnym szacunkiem. Widzisz? Czasem warto przyswajać sobie informacje historyczne z książek przygodowych!
Cennina koncertowa
Kiedy nastaje wiosna, signor Osvaldo Righi czyni ostatnie przygotowowania do sezonu koncertowego. Dopina na “ostatni guzik” wszystkie sprawy prawno-organizacyjne, którymi zajmuje się całą długą jesień, zimę i wiosnę. W sumie wychodzi na to, że organizacja letniego sezonu koncertowego trwa prawie cały rok. Do sezonu turystycznego rzecz jasna też sie przygotowywuje, ale tę działalność traktuje jako niewielkie, acz użyteczne uzupełnienie swojej prawdziwej pasji, którą jest jest organizowanie koncertów muzyki klasycznej.
Koncerty odbywają się w sali zamkowej, jedynym pomieszczeniu, które przetrwało do naszych czasów w miarę dobrym stanie. Panuje tu “duch średniowiecza”. Zresztą, spójrz poniżej na zdjęcia tej zamkowej komnaty, gdzie został zachowany odpowiedni do tej epoki, ascetyczny minimalizm. Przestronne wnętrze o bardzo wysokich ścianach z surowego kamienia gwarantuje idealną akustykę dla kameralnych koncertów.
Muzyka w tak inspirującym, dostojnym wnętrzu brzmi po prostu nieziemsko. Miałam okazję się o tym przekonać. Od czasów gdy jako młody Rzymianin kupił ten zamek minęło sporo lat. Całkiem niedawno, bo w 2017 roku, hucznie obchodził okrągłą rocznicę półwiecza swojej koncertowej działalności. Osvaldo zawsze zaprasza znakomitych muzyków, za którymi najczęściej nadciągają tu znamienici goście, tzw. VIPy z całego świata, wypoczywający na wakacjach gdzieś w okolicy, albo u samego Osvaldo.
Nie przeszkadzać Artystom!
Parę lat temu przybyłam do Cenniny w słoneczny, majowy poranek. Zachwycałam się ukwieconą Cenniną, gdy przez przypadek natknęłam się na Osvaldo. Osvaldo miał chyba dobry humor, bo zaprosił mnie do zamkowej sali na próbę wieczornego koncertu. Surowym tonem, jak to ma w zwyczaju (bo jest trochę apodyktyczny), przykazał mi, żeby nie robić zdjęć ani w żaden inny sposób nie zakłócać próby. Na początku chciałam się obrazić – jak to? Co on sobie myśli, że nie wiem, jak się zachować? Ale przyznałam, że wiem, jak ważny jest spokój artysty i że dobrze że istnieje taka osoba, która o to dba. Tu wiecznie nasrożony Osvaldo wyraźnie złagodniał, pewnie ucieszył się, że zauważyłam jego dbałość o artystów.
Próba fortepianu a próba fotografii
Ukryta za filarem słuchałam jak słynna, niemiecka pianistka gra podczas próby do wieczornego koncertu. Oprócz miękkich dźwięków fortepianu, zuroczył mnie snop światła łagodnie wpadający do komnaty przez wysokie okno. No tak… Osvaldo, przepraszam Cię! Przykazania przykazaniami, ale nie mogłam się oprzeć, żeby sobie nie ustrzelić jakiejś zamkowej “foty roku”. Myślałam, że pochłonięta muzyką pianistka nie zorientuje się, że robię zdjęcie, ale podeszłam chyba za blisko, trzask migawki mojego Canona zabrzmiał jak wystrzał i pianistka spojrzała na mnie wrogo …. Na szczęście, zamiast średniowiecznym zwyczajem “ściąć mi głowę”, ponownie zatopiła się w muzyce. A ja ze wstydem wyszłam, modląc się żeby nie powiedziała dziadkowi Osvaldo o moich wyczynach, bo nie chciałałabym stracić u niego wszystkich plusów zyskanych za pomocą Templariuszy.
Zdjęcie wyszło mi w miarę dobrze, jednak jasny, wyraźny snop światła wypadł na fotografii bardzo blado. Zapamiętam ten moment na zawsze jako magiczną chwilę. Wciąż mam ten piękny kadr w pamięci i chętnie podzieliłabym się swoim zachwytem z innymi. Ech… Do zrobienia ładnej fotografii z wlewającym się przez okno światłem trzeba mieć dużo swobody i trochę czasu. Ponadto przydałoby się spore doświadczenie albo kurs fotograficzny. Nie mam ani jednego, ani drugiego, dlatego myślę na serio o zrobieniu kursu on-line u foto-guru czyli u Dominiki Dzikowskiej, założycielki i szefowej Kobiecej Foto Szkoły, która prosto i zrozumiale tłumaczy, co i gdzie ustawić, aby uzyskać efekt, o który nam chodzi. I wtedy wreszcie będę mogła pokazać prawdziwą magię światła.
Gongi tybetańskie na zamku i o tym jaką “konserwą” jest właściciel zamku
Parę lat temu zakochałam się w dźwiękach gongów tybetańskich i w związku z tym zobowiązałam się znaleźć w Toskanii salę na całonocny koncert (tzw. PUDŻA) gongów w wykonaniu prawdziwych Mistrzów tych instrumentów: Sławomira Sówki i Izabeli Wołowiec, o których działalności więcej przeczytasz na ich stronie internetowej INSIDE-OUT (albo na fanpage FB). Swoje koncerty oraz zajęcia prowadzą przede wszystkim w Austrii, ale również i w Niemczech, w Irlandii, we Włoszech i w wielu miejscach w Polsce; na przykład w moim ulubionym mieście Bielsko-Biała, zajęcia odbywają się zazwyczaj w gościnnym domu Centrum Makrobiotycznego AKAMA. Ostatnio zajmują się rewelacyjną, według mnie, metodą pracy z ciałem nazywającej się GONG JOGA, gdzie muzyka gongów przeplata się z ćwiczeniami jogi Kundalini, które sprawiąją, że “będziesz młody i bystry, choćby nie wiem co”. Takie oto motto!
Poniżej fragment koncertu z muzodajni czyli youtuba. Nie jest to nawet 3% tego co możesz poczuć będąc fizycznie w pobliżu gongów, ale zawsze to jakaś namiastka tej “kosmicznej” muzyki.
Zaproszenie na koncert gongów www.inside-out.co.at/polski
Gongi a wynajęcie zamkowej sali u Osvaldo
Pierwsze moje kroki w celu wynajęcia sali na koncert skierowałam właśnie do Osvaldo. Pomyślałam sobie, że gongi tybetańskie, których dźwięk jest zawsze nieziemski, w takiej ogromnej, zamkowej sali zabrzmiałyby wręcz bosko. Jednak rozmowa z Osvaldo na ten temat była bardzo trudna. Już na samym początku nie spodobało mu się, że słuchacze koncertu mają leżeć całą noc na zamkowej posadzce, rzecz jasna nie na gołej podłodze, lecz na matach lub materacach. Wręcz nie umiał przyjąć tego do wiadomości.
Wreszcie poprosił, abym przedstawiła mu na piśmie – i tu uwaga! werble!!! 🙂 repertuar koncertu, wraz z uwzględnieniem kompozytorów i tytułów utworów wraz z czasem ich trwania…. Był zaskoczony i ogólnie niezadowolony, gdy uświadomiłam mu, że koncert gongów to czysta improwizacja, bez planu, bez tytułów, bez wyznaczonego czasu na dany utwór. Skończyło się na tym, że zaczął mnie zbywać, a później unikać.
Cóż było robić… pożegnałam się z marzeniami o koncercie gongów w Cenninie, póki panem na zamku pozostaje dziadek Osvaldo. Na szczęście zamków ci u nas w Toskanii dostatek, więc może ktoś, coś, kiedyś… Już na myśl o tym serducho trzepocze mi z radości!
Wieczór u Osvaldo na zamku w Cenninie to prawdziwa radość dla ducha, ucha i brzucha! !
Nie wiem czy wspominałam, że koncerty rozpoczynają się ok. 21.30. Po koncercie czeka na słuchaczy wino, w zasadzie sporo dobrego wina, czasem ciasto i małe przekąski. Około północy, na zakończenie wieczoru, Osvaldo zwykle wnosi zawsze wielki sagan własnoręcznie przygotowanego makaronu, eleganckim zwyczajem przekłada jedzenie do wielkich półmisków i …. rozpoczyna się uczta w godzinie duchów 🙂 Makaron zawsze w wersji bezmięsnej, przepyszny!!! Najczęściej z warzywami z pieca takimi jak papryka, cukinia, bakłażan, fenkuł, pomidory, czosnek do których dodaje się już na talerzu, w ilości według upodobania, sól pieprz, wyśmienią oliwę i parmezan.
Reasumując, Osvaldo na razie na gongi się nie zgadza, ale ma inne zasługi dla świata, więc trzeba mu wybaczyć. Z opustoszałej ruiny stworzył miejsce tętniące życiem, kulturą i sztuką, w którym można posłuchać muzyki klasycznej na żywo w wykonaniu znakomitych muzyków, gdzie nawiązują się nowe znajomosci i przyjaźnie w czasie pokoncertowych pogawędek. Strona internetowa www.castellodicennina.com już nie istnieje…. Jest koniec czerwca, więc jest to dosyć niepokojące. W tym roku, póki co, nie dostałam na maila żadnej zapowiedzi koncertu.
Czy to możliwe, że pandemia i psychoza strachu tak zatrzymała radosne, muzyczne życie na zamku? Czy to możliwe, że Osvaldo nie wkroczy już o północy z wielkim garem pełnym smakowitego jedzonka? Czy to możliwe, że w tym roku Maurizo, prezes stowarzyszenia Per La Valdambra już nie zapali świeczników i świeczek na zamku?