ZLOT
Chwalę się, że byłam na ZLOCIE!
Nie, nie w Toskanii, ale z Toskanią i z podróżniczym życiem ZLOT miał wiele wspólnego. A odbył się w Krakowie, który już dawno przestał mi się kojarzyć z Wawelem, smokiem i Piwnicą pod Baranami, bo paru lat kojarzy mi się tylko z centrum dowodzenia pewnej ogólnopolskiej, a nawet europejskiej organizacji o nazwie LATAJĄCA SZKOŁA.
Sama oczywiście nie wpadłabym na pomysł, żeby jechać na ZLOT dla ponad 200 kobiet. Namówiła mnie Kasia, twórczyni Wróblewien, na której namowy przystałam, nawet od razu zakupiłam bilet, ale im bardziej zbliżał się termin ZLOTU, tym bardziej rósł poziom mojego strachu: “Mamma Mia! Tyle wspaniałych kobiet! Co ja, człowiek z toskańskiej (i polskiej) GŁUSZY będę robić w krakowskim wielkim świecie? Przecież nie będę wiedziała gdzie patrzeć, a co dopiero nawiązać jakąś konkretną rozmowę!”
Za pomocą ulubionej muzyki usiłowałam ujarzmić “przedzlotowy stres” i dodać sobie odwagi, ale prawdziwy impuls i zapał do wyjazdu dodało mi jedno ogłoszenie na FORUM uczestniczek zlotu.
Otóż pewna osoba o imieniu bardzo podobnym do słowa MARZENIA 🙂 i o nazwisku, które tylko jedną literą (!!!) różni się od nazwy bliskiego mojemu sercu toskańskiego miasta SIENA, dała ogłoszenie, że poszukuje współlokatorki do pokoju w krakowskim pensjonacie “U Pana Cogito”.
Mamma Mia, Pan Cogito! Przecież autorem “Pana Cogito” jest Zbigniew Herbert, który tak ciekawie w swoich esejach opatrzonych tytułem “Barbarzyńca w ogrodzie” opisywał Sienę. Ten właśnie pisarz użył sformułowania, że Siena jest “najbardziej szalonym z toskańskich miast”. Wpadłam w absolutny zachwyt! “Marzenia o Sienie” pytają się mnie, czy zamieszkam z nimi “U Pana Cogito”! Czy można było uzyskać jakiś lepszy ZNAK?
A ZLOT był tak BOSKI, że nawet człowiek z GŁUSZY (niby ja) jest uskrzydlony, chociaż nie wykorzystał połowy szans do rozmowy oraz okazji do zrobienia sobie zdjęcia przy tzw. “ściance latających celebrytów” 🙂 Mam nadzieję, że w ramach podsumowania zlotu powstanie jakiś artystyczny “zrzutowy” reportaż z tego wydarzenia, który będzie można oglądać na Latającej Stronie jej autorki, Agaty Dutkowskiej, propagującej szeroko pojętą współpracę i solidarność kobiet.
A ile mam pamiątek po zlocie! Część z nich powędrowała do mojego kącika podróżniczego, tam gdzie ramka z aniołkami, sercem z winorośli i Wróblewną czekała na doborowe towarzystwo.[envira-gallery id=”24892″]
Pozostałe gadżety, listy, foldery i zakładki, magnesy i nalepki wykorzystam zgodnie z przeznaczeniem w innych moich kącikach 🙂 Drogie organizatorki i uczestniczki ZLOTU, dziękuję Wam za wszystkie inspirujące zlotowe gratisy. Życzę sobie twórczo do Was dołączyć przy okazji następnego zlotu.
Wspomniałam, że w ramach oswajania przedzlotowego stresu słuchałam często mojego ukochanego włoskiego”pieśniarza” Andrea Bocelli, który jest dla mnie symbolem zwycięstwa nad niezwykle okrutnymi przeciwnościami losu. Andrea śpiewał, a ja tłumaczyłam słowa śpiewanych przez niego piosenek, bo zawsze nawet takie “zwykłe tłumaczenie czegokolwiek” to jakieś zajęcie.
A zajęcia, jakiekolwiek niepotrzebne i nieużyteczne by się nie wydawały, powodują, że człowiek nie myśli o głupotach, takich jak stres… No i w końcu już ogłosiłam się samozwańczo oficjalnym tłumaczem mistrza Andrea Bocelli, więc do czegoś mnie to zobowiązuje. Do dzieła!
Kochany Andrea, śpiewaj! Śpiewaj i Ty z Andreą, po włosku, czy po polsku, jak wolisz 🙂 Ciaooo!
LA VOCE DEL SILENZIO Volevo stare un po’ da solo Ed improvvisamente Ed improvvisamente |
GŁOS CISZY Chciałem pobyć trochę sam, I nagle I nagle |
Wiollu, bardzo Ci dziękuję za spotkanie. Cieszę się, że wreszcie mogłam Cię poznać osobiście. I mam nadzieję, że dalej uda nam się pociągnąć te pomysły, które się wykluły. Pozdrawiam ciepło znad morza!
Ciao Marysiu
Ja też cieszę się, że Cię znalazłam wśród uczestniczek zlotu. Ach, co to był za ZLOT 🙂 Myślę o naszych wspólnych planach i trzymam kciuki za naszą ich realizację. Ani się obejrzymy, a zaraz nadejdzie ta wielkopomna chwila 🙂
Saluti z zamglonej Małopolski
Och Toskania … Zatęskniłam za nią. Dziękuję za Zlot i przywołanie tej tęsknoty 🙂
Ciao Karo 🙂
A ja Ci dziękuję za genialną prelekcję. Do dziś jestem pod wrażeniem tego, co powiedziałaś i pewnie zapamiętam na zawsze Twoje słowa. Nie mówiąc już o ćwiczeniach towarzyszących 🙂
Toskańskie saluti 🙂
Wiolu,
Dla przypomnienia – dosiadłam się do Ciebie i Marysi w Pauza In Garden przed niedzielnymi prezentacjami absolwentek Latającej Szkoły 🙂 .
Dziękuję za Twoją relację – taką OD SERCA 🙂 .
Zapisałam się na listę mailingową, żeby być na bieżąco informowana o projektach 🙂 – tak, jak wspominałam podczas naszej rozmowy podróż do Toskanii jest jednym z moich marzeń :-).
Pozdrawiam,
Ania
Pamiętam, Aniu że Ty to Ty, również dzięki Twojej bluzce na której było napisane INSPIROSA. Dzięki, że się zapisałaś na OPOWIEŚCI Z GŁUSZY 🙂
Na razie zamiast Opowieści z Głuszy przeczytałaś Opowieści Z Wielkiego Krakowskiego Świata, ale to już wkrótce się zmieni. Zaraz powracam do Głuszy, wina i oliwy
Ciaoooo
Wiolu, jak zwykle od serca i po włosku – masz talent to niepatetycznego opisywania emocji. Bardzo, bardzo cieszę się , że spotkałyśmy się na żywo.
Ściskam!
Gabrysiu, a jak ja się cieszę z naszych spotkań! Dzięki Ci za miłe słowa. Wpiszę sobie do listy moich TALENTÓW: talent do niepatetycznego opisywania emocji. Także jak ktoś się spyta o moje talenty, powalę go na kolana wyrafinowanym słownictwem 🙂
Wiolu!
Bardzo dobrze było Cię spotkać, choć intensywność zlotowa nie pozwoliła być dłużej i osobiściej. Ale od tego mamy siebie w sieci, prawda?
Pięknie piszesz o Toskanii, o tym, co kochasz, co Cię porusza. Uwielbiam Twoje zdjęcia. O to z morwą poproszę w większej rozdzielczości – chcę je mieć w miejscu, gdzie pracuję.
Pa!
Patrycja
Ciao Patrycja
Faktycznie, niech żyje internet! Dzięki za miłe słowa na temat mojej twórczości. A wiesz że dzięki Tobie, Wierzbie i Morwie odzyskałam nadzieję? Bo poszukując zdjęć morwy cofnęłam się we wspomnieniach prawie rok wstecz, do wpisu o SAN GUSME’, przy którym zamieściłam zdjęcie “gołego” czyli bezlistnego drzewa morwowego. A jest to wpis niby o Toskanii, ale przede wszystkim o … NADZIEI.
Akurat jestem w okresie, gdy tej nadziei potrzebuję najbardziej i po przeczytaniu Twojego komentarza i mojego własnego wpisu o NADZIEI (!!!!) poczułam się o wiele lepiej 🙂 Czyli wniosek z tego jest bardzo optymistyczny – potrafię dodać sobie nadziei czytając to, co przed prawie rokiem napisałam! Ty też pisz, Patrycja, bardzo dobrze ujmujesz w słowach swoje przemyślenia na blogu OD PODSZEWKI. Podlinkuję Ci mój wpis o NADZIEI, w NADZIEI :), że i Tobie się przyda 🙂 https://www.mojatoskania.com/opowiem-ci-o-nadziei/
Ciaoooo 🙂
Ależ tu u Ciebie nastrojowo 🙂
Aniu, dziękuję 🙂
Jak ja się ciesze, że przybyłaś mnie odwiedzić 🙂
Czy myślisz, że to Andrea Bocelli wprowadza taki nastrój NASTROJOWY?
Bo ja jestem o tym święcie przekonana! Do miłego zobaczenia na mojej albo na Twojej stronce 🙂
Saluti